tag:blogger.com,1999:blog-5660898532476296578.post2355701353588823207..comments2024-02-02T09:51:48.890+01:00Comments on Kinomisja: Miłość w cieniu przemocyMarcin Z.http://www.blogger.com/profile/04975708869420321492noreply@blogger.comBlogger9125tag:blogger.com,1999:blog-5660898532476296578.post-66682897257076884872012-03-03T11:59:17.707+01:002012-03-03T11:59:17.707+01:00"nie znasz się na teorii, frajerze, nie cwani..."nie znasz się na teorii, frajerze, nie cwaniakuj" Dokładnie taki ton mają Twoje odpowiedzi, może z wyjątkiem ostatniej, bo się opamiętałeś i sam teraz odwracasz kota;[Anonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5660898532476296578.post-24098265526929253102012-03-02T23:20:36.585+01:002012-03-02T23:20:36.585+01:00Chętnie poleciłbym Ci taką książkę, ale niestety n...Chętnie poleciłbym Ci taką książkę, ale niestety nie spotkałem się z nią jeszcze. Pisałem to przecież w odniesieniu do trierowskich szantaży.<br /><br />Pisząc o sekwencji zgęszczonej nie miałem zamiaru urazić Cię przekazem w stylu "nie znasz się na teorii, frajerze, nie cwaniakuj". Chodziło mi tylko o to, że nie była to po prostu scena, którą Smarzowski sobie rozciągnął na siłę w czasie żeby szokować, lecz ciąg mini-scen rozgrywających się na przełomie wielu miesięcy. Okres, który bohater przeżył tak, a nie inaczej. Tak, jak to właśnie z tego typu buntownikami wówczas postępowano.<br />Moim skromnym, gdyby reżyser chciał osiągnąć to, o czym piszesz, to poświęciłby przynajmniej ze 20 minut na takie tortury. A nawet, teoretycznie, miałby do tego święte prawo, skoro przyszło mu zarejestrować tak długi okres czasu. Tyle że wówczas przekroczyłby pewnie tę granicę, o którą się tak spieramy.Marcin Z.https://www.blogger.com/profile/04975708869420321492noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5660898532476296578.post-57627218284598977892012-03-02T22:58:19.130+01:002012-03-02T22:58:19.130+01:00Nie przeczytałem tej książki, w której pisze co je...Nie przeczytałem tej książki, w której pisze co jest tanie a co nie, wybacz. Ani też nie wiem co to sekwencja zgęszczona. Gdybym wiedział, pewnie by mi się to podobało. A z grupą studentek się w tym wypadku utożsamiam. Ale akurat nie pisałem o tym jaka jest zależność między ich wypowiedzią, a jakością filmu, tylko o tym, że trafiły w sedno, bo Wojtek pewnie by pękł z dumy, gdyby słyszał ich komentarz, bo film wygląda tak, jakby właśnie na takich komentarzach mu zależało. Visitor to niezła kreskówka, racja, ale co to ma do rzeczy? Czepiaj się tego, że nie przeczytałem tyle co ty. Jak dla mnie, to filmy są dla ludzi.Anonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5660898532476296578.post-48732920861830389072012-03-02T17:54:37.094+01:002012-03-02T17:54:37.094+01:00To w końcu dobry ten scenariusz czy nie? Piszesz, ...To w końcu dobry ten scenariusz czy nie? Piszesz, że tak, ale za to 80% filmu to kiszka, bo mocne, bo kontrowersyjne. Znaczy się scenariusz wg Ciebie nie zawierał mocnych, brutalnych fragmentów? Piszesz, że prostota reżyserii to minus, ale cechująca się taką samą prostotą fabuła jest plusem? <br /><br />Sugerujesz, że wspomniana przez Ciebie grupa studentek po seansie "Wesela" lub "Domu złego" mówiła "Dobry, gorzki, acz sensowny, na wskroś polski, traumatyczny, ale oczyszczający"? Co ma jakość danego filmu do przypadkowych widzów?<br /><br />Nie rozumiem też zarzutu o "zajebistość" - to pojęcie przeczące wspomnianej prostocie.<br /><br />Jednym z nielicznych wyjątków są tu te tortury, acz to ze względu na wykorzystanie montażu dramaturgicznego. Tyle że ani nie trwało to 10 minut, ani nie było nawet sceną, lecz sekwencją zgęszczoną, której zadaniem jest ukazanie upływu długiego czasu poprzez częste sięganie po podobne (na zasadzie motywu przewodniego) rozwiązania fabularne.<br /><br />Pies miał urwaną łapę, bo chwilę wcześniej stracił ją na wojnie:) Taniocha to by była, gdyby psina ta szwędała się poszukując posiłku i nagle trafiła na gościa, który jej go oferuje, ale po to tylko, aby pozbawić go za chwilę drugiej łapy.<br /><br />Miike to osobna kategoria, a "Visitor Q" nie jest dramatem. Wybacz, nie mogłem się powstrzymać!Marcin Z.https://www.blogger.com/profile/04975708869420321492noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5660898532476296578.post-89520460516656676782012-03-02T00:47:40.046+01:002012-03-02T00:47:40.046+01:00Przepraszam, za brzydkie wyrazy;[ ale jak już Ci m...Przepraszam, za brzydkie wyrazy;[ ale jak już Ci mówiłem, zdenerwowany jestem tym filmem ;[Anonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5660898532476296578.post-5907531348698150012012-03-02T00:40:31.350+01:002012-03-02T00:40:31.350+01:00Dom zły i Wesele to świetne filmy, bo tam są zacho...Dom zły i Wesele to świetne filmy, bo tam są zachowane proporcje między tym co oczojebne, a tym co sensowne. <br />O Hostelu ani o Treirze nie pisałem w aż tak ścisłym sensie. Chodzi mi o wartość tego filmu, o to, że Wojtek chce zrobić na mnie wrażenie w najprostszy i jednocześnie najbardziej wredny sposób. Film nie ma wartości dramaturgicznej. Najlepszym opisem całego przedsięwzięcia są słowa grupki studentek, które siedziały przede mną w kinie i tak o to komentowały film po wyjściu na krakowski rynek. "NOoo mocny był, ale mocny, ja pierdole, jaki mocny"<br />Dla mnie "mocny" to "słabe" określenie, jeśli chodzi o dobry film, a Róża naprawdę wyglądała tak, jakby Smarzowskiemu zależało, żeby ludzie wychodząc z kina mówili, że widzieli "O kurwa zajebiście mocny film", a nie, że widzieli "Dobry, gorzki, acz sensowny, na wskroś polski, traumatyczny, ale oczyszczający" jak to było w przypadku Wesela i Domu złego.<br />W tym Róża jest dla mnie podobna do Hostela. Po Hostelu moi koledzy też mówili, jaki to on nie był mocny. <br />Teraz mi się nasunęło skojarzenie z Visitorem Q, ale nie bierz tego dosłownie, proszę Cię. Pamiętam tylko, że Visitor to świetny dramat, trwający 70min czy ileś tam i zaczynający się 20minutową sceną seksu ojca z córką. Po co? A no żeby było mocno, kontrowersyjnie i "zajebiście". To samo w Róży, scenariusz jest dobry, temat moim zdaniem trafiony, symbolika też mi odpowiada, tyle że 80% filmu to kiszka, sztuczna, niepotrzebna zajebistość, scena tortur Tadeusza trwa 10min, scena rozmowy na ławce pół minuty. I pies oczywiście musiał mieć urwaną nogę, no bo jakby inaczej. I jeszcze potem musiał zginąć, a oczywiście. I niech Ci będzie żal pieska Szymonie, bo taki ładny piesek, i taki biedny, bez łapki. (Trier) Po co to? Przecież to jest taniocha...Anonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5660898532476296578.post-78376489119957060412012-03-01T19:07:15.404+01:002012-03-01T19:07:15.404+01:00Z tego, co piszesz o tych wymiocinach, wynika że s...Z tego, co piszesz o tych wymiocinach, wynika że scenariusz zawierał taki oto, na przykład, opis sceny "Bohater wbija siekierę w ciało przeciwnika. Kolejnych szczegółów mordu nie widać, gdyż przysłonięte są tym i tamtym", zaś reżyser postanowił jednak wszystko pokazać. Tymczasem, jeśli przyjrzysz się wspomnianemu fragmentowi, to nie dostrzeżesz tam żadnych flaków, żadnego ujęcia ukazującego jak ostrze siekiery wbija się w łeb, tors czy rękę postaci granej przez Lubosa. Bo właśnie reżyser nie chciał tego pokazać. Jak myślisz, dlaczego?<br /><br />"Hostel" mamy więc za sobą. Ale i posądzanie dzieła o trierowski szantaż, mój drogi przyjacielu, okazuje się równie nietrafione. Bo na czym słynna sztuczka kontrowersyjnego Duńczyka polega? Na konstruowaniu pozytywnych postaci, które - kiedy widz już zdąży się do nich odpowiednio przyzwyczaić (co najmniej przyzwyczaić) - następnie sadystycznie torturuje. Coraz bardziej, coraz częściej. A teraz przypomnijmy sobie pierwszą scenę "Róży". Mocna, odpychająca? Owszem. A co z leżącym na stosie trupów bohaterem? A no w zasadzie nic. Smutny widok, ale nic więcej. Bo przecież go nie znamy. "Róża" straszy od samego początku. Bohaterowie już na starcie są cieniami ludzi. Poznajemy ich stopniowo coraz lepiej, ale ich piekło nie zaczyna się w trakcie trwania filmu, ono trwało już dużo wcześniej. O czym od początku doskonale wiemy. To przeciwieństwo tego, o co Smarzowskiego w tym miejscu oskarżasz.<br /><br />Co do tej pięciominutowej sceny o Polsce - sugerujesz, że wydarzenia, jakie miały miejsce w 1945 na Mazurach, to jedynie pretekst? A także - skoro mowa już o całym stylu Smarzowskiego - że "Wesele" i "Dom zły" to filmy o chlaniu wódki i okazjonalnej zbrodni bez większego związku z polskimi realiami?<br /><br />Obawiam się jednak, iż niejeden widz może co nieco z filmu wynieść. Poczynając od okresu historycznego, o jakim film opowiada (w tym momencie oczekuję wyliczanki tych wszystkich polskich filmów, które już poruszały tę tematykę), po "miłość w cieniu przemocy" przeobrażającą się w "przemoc w cieniu miłości".<br /><br />Kwestie typu dysonans czy jego brak pozwolę sobie, jeśli Ty pozwolisz, pominąć.Marcin Z.https://www.blogger.com/profile/04975708869420321492noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5660898532476296578.post-45219874993349174642012-02-28T23:41:48.073+01:002012-02-28T23:41:48.073+01:00A zwiastun był wyjątkowo zachęcający swoją drogą. ...A zwiastun był wyjątkowo zachęcający swoją drogą. Już myślałem, że będziemy mieć takie nasze polskie "Nędzne Psy" ;[Anonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5660898532476296578.post-25509298378690492042012-02-28T23:05:57.964+01:002012-02-28T23:05:57.964+01:00Chcąc nawiązać do Twojego tekstu kochany Marcinie ...Chcąc nawiązać do Twojego tekstu kochany Marcinie i jednocześnie wpisać się w estetykę tego filmu napiszę.<br />Zaprawdę, Smarzowski pożarł ten dobry scenariusz, po czym go wyrzygał razem ze swoimi wnętrznościami i jeszcze przy okazji urwało mu nogę. <br />Dla mnie "Wojtek" poszedł o dwa kroki za daleko w tym filmie, obniżając jego wartość merytoryczną, historyczną i w ogóle jakąkolwiek. Dla mnie to taka hybryda Tańcząc w ciemnościach i Hostela czy innego gówna, niesmaczny szantaż emocjonalny. Nawet mi było szkoda tych 15zł za seans, bo w sumie nic bym nie stracił, gdybym tego filmu nie widział. Jeśli Smarzowski będzie się dalej brnął w swoją "zajebistość", niespotykaną estetykę i ekspresję, to w jego następnym filmie zobaczymy uciorane w błocie małe kotki, oczywiście chude jak szkapy, którym ktoś odrywa łapki, wszystko oczywiście na tle palącego się przedszkola pełnego dzieci. Potem będzie 5min sceny o Polsce, że niby to ma ze sobą jakiś związek i ta sama scena tylko, że z pieskami. <br />Piszesz, że nie ma dysonansu między tymi scenami...dla mnie on był tak ewidentny, że aż momentami zabawny. Nie lubię jak ktoś tak mnie robi w banbuko...<br />Nie poleciłbym tego filmu nikomu, bo i po co? Co traci ktoś, kto nie widział Róży? Traci nieprzyjemny seans, z którego nie dowie się niczego nowego, niczego interesującego. Jedyne co mi się podobało w tym filmie to kilka scen, w których zawiązuje się uczucie, między Różą i Tadeuszem, bo to jest spojrzenie na miłość, jakiego w kinie brakuje.<br /><br />Twój przyjaciel<br />SzymonAnonymousnoreply@blogger.com