wtorek, 29 stycznia 2013
środa, 16 stycznia 2013
Drogi filmowego dźwięku, część II: Bezład - ład - bezład kontrolowany
Tymoteusz Wojciechowski znowu w akcji. Wierzby szumią, iż pracuje właśnie nad częścią trzecią.
![]() |
Nadchodzą dusze Czarnych... |
Kino postępuje na opak: powinno zacząć od
dźwięku, czyli od imitacji sceny, i dopiero rozwijając się, przejść do poezji
niemego wizjonerstwa: to byłby jego szczyt artystyczny.
Mary Pickford [i]
Pisząc
o działaniach reformatorów wczesnego kina dźwiękowego należy pamiętać,
w jak nieprzychylnych czasach przyszło im przecierać szlaki. Na styku lat
20. i 30. w Hollywood i Europie Zachodniej margines swobody twórczej
był nader wąski, kierat talkies
niełatwo było przezwyciężyć. Problemy zaczynały się już na planie zdjęciowym:
masywne obudowy dźwiękoszczelne utrudniały ruchy kamery, nieporęczna aparatura
rejestrująca dźwięk wpłynęła na daleko idące ograniczenia mobilności aktorów i
operatorów. O trudzie pracy nad wczesnymi dźwiękowcami – z typowym dla siebie
zacięciem kpiarza – tak pisał Kałużyński: Stosowany
początkowo system Vitaphone był uciążliwy: rejestrował dźwięki poboczne. Na
szklanym dachu atelier siadywały gołębie, których gruchanie przerywało dialog:
specjalni funkcjonariusze dyżurowali tam, by przepędzać ptactwo kijami. W
dniach pracy nad wytwórnią instalowano balony z czerwonymi flagami, co było
sygnałem dla samolotów, na podstawie umowy z lotniskiem Los Angeles, by
przelatywać w odległości 2,5
km, by uniknąć odgłosów motorów. Ulubionym chwytem
statystów było przynoszenie świerszczy stale ćwierkających; wyłapanie ich
trwało parę dni i tłum zazwyczaj wynajmowany na jeden dzień potrzebny był i
zarobkował przez tydzień [ii].
Etykiety:
Akira Kurosawa,
King Vidor,
Rene Clair,
Tymoteusz Wojciechowski,
występ gościnny
piątek, 11 stycznia 2013
Drogi filmowego dźwięku, część I: Dwa światy
I następny zacny tekst gościnny, teraz z kolei napisany przez Tymoteusza Wojciechowskiego. Dzięki!
![]() |
Kwilenie noworodka - finał Śpiewaka Jazzbandu |
Gdyby zamiast imitować procedury literackie,
film zechciał rozwinąć i wykorzystać swoje powiązanie ze snem i marzeniem
sennym, mógłby stworzyć system ekspresji o niespotykanej subtelności, o
ogromnej sile i oryginalności.
Jean Epstein [i]
Kino
przemówiło – i na pewien czas jakby przestało być kinem. Wybuchła epidemia talkies, w mniemaniu artystów
„świadomych” grożąca upadkiem artyzmu kinematografu. Bo jeśli uznamy za
Karolem Irzykowskim, że domeną X Muzy jest „widzialność obcowania człowieka
z materią” to właśnie „widzialność” została na progu lat 30. uśmiercona.
Etykiety:
Charles Chaplin,
John Huston,
Tymoteusz Wojciechowski,
występ gościnny
wtorek, 8 stycznia 2013
Looper - pętla czasu (Rian Johnson, 2012)
Pierwszy od dawna tekst gościnny (pod którym ja podpisuję się niemalże wszystkimi kończynami). Tym razem jego autorem jest Krzysztof Ryszard Wojciechowski. Dzięki!
Subskrybuj:
Posty (Atom)