niedziela, 21 grudnia 2014

When the Raven Flies. Wikingowie a westerny

Poniżej tekst napisany przez Krzysztofa Ryszarda Wojciechowskiego, autora bloga Rękopis znaleziony w Arkham. Namawiam go, żeby już na stałe został na pokładzie Kinomisji (bo Arkham to komiks i muzyka), ale coś się chłopaczyna buntuje.



W oczekiwaniu na następny sezon Wikingów chciałoby się oszukać głód poprzez spożycie jakiegoś surogatu. Próbowałem tego już po zakończeniu pierwszej serii tego serialu i przekonałem się wówczas, że filmów o wikingach jest bardzo mało, a tych udanych zaledwie kilka. Nie trzeba chyba dodawać, że piszę to z tej części piekła, w której trzymają popaprańców jarających się ultra-pulpowym kinem, więc wielkich wymagań nie mam. When the Raven Flies (Hrafninn Flygur, 1984), który otwiera "trylogię wikińską" Hrafna Gunnlaugssona, jest zdecydowanie jednym z najlepszych.

czwartek, 11 grudnia 2014

Fatale: Śmierć podąża za mną (lub: Ed Brubaker i Sean Phillips wreszcie otrzymują szansę na podbój Polski)

Jeśli miał(a)byś w tym roku wydać pieniądze na jeden tyko wydany w Polsce komiks, to radziłbym, aby był to pierwszy tom Fatale. Zaraz, nie czytasz komiksów od czasów dzieciństwa, bo potem przyszła pora dorosnąć? Fatale to doskonały tytuł, aby uwierzyć tym wszystkim nerdom i innym geekom, że pod kątem różnorodności grup docelowych nie ma żadnej różnicy między komiksem a kinem, literaturą czy muzyką. A dla kogo dokładnie jest Fatale? Dla fanów noir i horroru. Dla fanów Harry'ego Angela, True Detective i całej spuścizny H. P. Lovecrafta. Dla fanów autorskiego reinterpretowania klasycznych wzorców. Dla Ciebie, skoro ciągle czytasz ten tekst. Tylko ostrzegam, w tym kolejnym już majstersztyku napisanym przez Eda Brubakera, a narysowanym przez Seana Phillipsa, atmosfera jest tak gęsta, że można by ją kroić nożem. Noir jawi się tutaj jako tajemniczy jegomość, który błądzi środkiem nocy po nieznanych sobie klaustrofobicznych uliczkach, natomiast horror jako wyłaniające się nie wiadomo skąd i zaraz oplatające go macki. Jednakowoż - w przeciwieństwie do wspomnianego Harry'ego Angela - horror nie pożera noir, lecz zostaje przezeń zasymilowany. Macki nie uśmiercają jegomościa, a stają się jego własną bronią.