piątek, 29 października 2010

Marek Piestrak, "król polskiego kina klasy B" (część 2)


Tak pachnie dżungla. To strach. Tak pachnie strach. Dżungla wtedy paruje.


wtorek, 26 października 2010

Marek Piestrak, "król polskiego kina klasy B" (część 1)

Wilczyca

Zbliża się Halloween , które wydaje mi się idealną okazją, by przypomnieć sobie twórczość wiecznie zafascynowanego amerykańskimi filmami rozrywkowymi Marka Piestraka. Jako jeden z nielicznych polskich reżyserów odważył się sięgnąć po filmy gatunkowe, w czasach, kiedy było to wśród rodzimych filmowców niekoniecznie mile widziane (dominacja kina moralnego niepokoju). Jako jedyny zaś sięgał po nie regularnie (pomijając twórców komediowych), prawie nie tworząc czegoś innego. Można go chyba nazwać prekursorem gatunkowego boomu, jaki nastąpił w PRLu lat 80. Twardzi detektywi, sataniści, posągi strzelające laserami, roboty, żywe trupy i wilkołaki – oto filmowy świat Marka Piestraka. Zdarzali się u nas twórcy sięgający po kino grozy czy sci-fi, ale chyba tylko on brał się i za jedno i za drugie. Nie raz i nie dwa, a to jeszcze nie wszystko.


czwartek, 21 października 2010

"Armia cieni" reż. Jean-Pierre Melville (1969)


Jean-Pierre Melville, prekursor Nowej Fali i ojciec francuskiego kina gangsterskiego, zdaje się być obecnie twórcą trochę zapomnianym, a przecież na jego kino powoływali się i ciągle powołują kolejni skrajnie różnie reżyserzy - Jean-Luc Godard, Michael Mann, Martin Scorsese, Jim Jarmusch, Quentin Tarantino, John Woo, Władysław Pasikowski... Melville jako pierwszy podjął próbę przeniesienia filmu na wskroś amerykańskiego, filmu noir, na grunt francuski. Próbę wyjątkowo udaną, jako że jego kryminalne i gangsterskie dzieła często stawiane są w jednym rzędzie z amerykańskimi klasykami gatunku; przez część krytyki cenione są wyżej. Armia cieni, to jego czwarty i ostatni obraz nie-gatunkowy, a trzeci, po Milczeniu morza i Księdzu Leonie Morinie, w którym podejmuje tematykę II Wojny Światowej. Jednakże, prawdopodobnie ze względu na to, że przed jego nakręceniem przez lata realizował wyłącznie filmy noir, nosi on wyraźne znamiona przetwarzania wzorców czarnego kina. Co wyszło mu zdecydowanie na dobre. Chyba nigdy wcześniej film mówiący o wojnie nie był tak mroczny i fatalistyczny, wreszcie odważny w swojej szczerości. Zdaje się, że taki obraz mógł nakręcić tylko taki człowiek jak Melville, który w czasie hitlerowskiej okupacji był członkiem francuskiego ruchu oporu. Jednym z tych, o których tu opowiada.

sobota, 16 października 2010

Dziki Wschód, czyli polskie westerny [zapowiedź]

Wilcze echa

Skoro robiono je we Włoszech, w Hiszpani czy Niemczech, to czemu nie i u nas?
Znam trzy polskie westerny (tudzież quasi-westerny): Prawo i pięść (1964), Wilcze echa (1968) oraz Summer Love (2006). Jest jeszcze Ogniomistrz Kaleń (1961) na podstawie pewnej propagandowej powieści, który westernowy mógłby być nawet bardzo, ale nie jest wcale. Chętnie bym coś o tych filmach napisał, ale chciałbym wiedzieć czy jakiegoś tytułu nie przeoczyłem. Pomożecie?:)

EDIT: Tekst pojawi się najprawdopodobniej gdzieś na przełomie zimy i wiosny 2012 roku.

poniedziałek, 11 października 2010

Tadeusz Różewicz - "Melies"


Iluzjonista
dyrektor teatru "Robert Houdin"

Urodził się w roku 1861
umarł w roku 1938

nakręcił 400 filmów
krótkometrażowych
między innymi
w roku 1898
Pancernik Maine
następnie
Proces Dreyfusa
Joanna d'Arc
Faust
Wieki cywilizacji

zapomniano o nim


resztę życia
spędził w małym sklepie
z zabawkami

przypomniano sobie o nim

mnie interesuje
ten długi okres między
ostatnim filmem i śmiercią
okres spędzony
w sklepie z zabawkami

jego rozmowy
z dziećmi
jak demonstrował
stare i nowe zabawki
pociągał za sznurki
pajace
nakręcał samochody i lokomotywy
rozkazywał ołowianym żołnierzom

żałuję, że nie mogłem
w roku 1938
zrobić wywiadu z Meliesem

Czy pan chodzi do kina


---------------------------------

Georges Melies, ojciec kina fabularnego, twórca reżyserii i dziesiątek (?) przeróżnych technik filmowych, gdzieś około 1908 roku został przez świeżo powstały przemysł filmowy zjedzony. Zbankrutował, wylądował na ulicy. Po latach pracy w skromnym sklepie trafił do przytułku. Zwykł mawiać, że kino jest sztuką diabelską.

wtorek, 5 października 2010

"Monsters" reż. Gareth Edwards (2010)


4. Wstęp
Film zaczyna się od następującego wprowadzenia: Sześć lat temu... NASA odkryła możliwość istnienia obcych form życia w naszym systemie słonecznym. Sonda kosmiczna została wysłana, by pobrać próbki, lecz podczas powrotu rozbiła się w Meksyku. Niedługo potem zaczęły pojawiać się nowe formy życia i połowa kraju została objęta kwarantanną jako Strefa Zakażona. Dzisiaj... Meksykańskie i amerykańskie wojsko ciągle walczy, by zapanować nad 'kreaturami'. Następnie otrzymujemy czołówkę, podczas której widzimy amerykańskich żołnierzy jadących środkiem nocy terenowymi wozami. Jeden z nich nuci sobie melodię Ryszarda Wagnera znaną wszystkim z Czasu apokalipsy. Chwilę później zostają zaatakowani przez ogromne monstrum.

poniedziałek, 4 października 2010

True Grit - teaser i gdybanie


Czas na pierwszy wyjątek od kina w naszym romantycznym kraju niekoniecznie popularnego. Bo o tym tytule prędzej czy później sporo osób usłyszy. Moje ulubione twory braci Coen, to te możliwie najpoważniejsze, a do takich True Grit będzie się właśnie zaliczał. Moim osobistym numerem 1 jest No Country For Old Men, ekranizacja mistrza antywesternowej literatury, Cormaca McCarthy'ego. Braciszkowie wkroczyli tym tytułem na teren Sama Peckinpaha i znakomicie się tam poczuli. Jedną z pierwszych rzeczy, jakie pomyślałem po seansie, było to, że jeśli kiedykolwiek wezmą się za rasowy western, to zrobią to równie zajebiście. Mija kilka lat i bracia ogłaszają realizację remake'u klasyka z nieśmiertelnym Johnem Wayne'm. W necie publikowane są pierwsze fotosy z filmu, kilkanaście dni temu pojawił się w końcu (świetny) zwiastun, a kilka dni temu pierwszy plakat. Premiera w USA w grudniu, w Polsce - tradycyjnie - jakieś dwa miesiące później. Dla mnie to jeden z najbardziej oczekiwanych filmów roku. Nieważne którego.

edit: A jednak to nie remake, lecz kolejna ekranizacja tej samej powieści Charlesa Portisa. To chyba lepiej. Zgaduję, że będzie więcej szatana.

piątek, 1 października 2010

'Sztuka jest aktem przemocy' - kino Nicolasa Windinga Refna (część 2)


Oto czego się nauczyłem. Żeby przetrwać w branży filmowej trzeba nauczyć się dwóch rzeczy: pisania i dystrybucji. Żeby kręcić filmy w branży trzeba nauczyć się dwóch rzeczy: robić dobre filmy i robić je tanio (…) Mniej znaczy więcej. Zanim jednak NWR mógł wypowiedzieć te słowa lata później, przez kilka długich miesięcy musiał żyć w biedzie. Utrzymywany przez rodziców był na skraju załamania nerwowego. Pamiętam dzień narodzin mojej córki. Wracałem do mieszkania po to, by przeszukać je w celu znalezienia jakiejkolwiek zagranicznej waluty, którą mógłbym wymienić na duńskie korony. Po ogromnej komercyjnej klęsce Fear X nie mógł liczyć na finansowe wsparcie ze środowiska filmowego, które bało się już w niego inwestować. Pozostała mu jednak jedna opcja, jeśli chciał pozostać w świecie kina – komercyjny pewniak. A takim było tylko nakręcenie kontynuacji swojego najbardziej dochodowego tytułu, ciagle pamiętanego przez duńską publiczność. Tyle, że sukces jednego filmu, to za mało dla niezależnego filmowca, by wyjść z tak dużego długu. W ten sposób z Pushera zrobiła się trylogia.