wtorek, 5 października 2010

"Monsters" reż. Gareth Edwards (2010)


4. Wstęp
Film zaczyna się od następującego wprowadzenia: Sześć lat temu... NASA odkryła możliwość istnienia obcych form życia w naszym systemie słonecznym. Sonda kosmiczna została wysłana, by pobrać próbki, lecz podczas powrotu rozbiła się w Meksyku. Niedługo potem zaczęły pojawiać się nowe formy życia i połowa kraju została objęta kwarantanną jako Strefa Zakażona. Dzisiaj... Meksykańskie i amerykańskie wojsko ciągle walczy, by zapanować nad 'kreaturami'. Następnie otrzymujemy czołówkę, podczas której widzimy amerykańskich żołnierzy jadących środkiem nocy terenowymi wozami. Jeden z nich nuci sobie melodię Ryszarda Wagnera znaną wszystkim z Czasu apokalipsy. Chwilę później zostają zaatakowani przez ogromne monstrum.



3. Potwory-pozory
Film reklamowany był jako tytuł w stylu Dystryktu 9 i faktycznie są pewne podobieństwa, porównywany bywa też do Project: Monster. Kiedy kilka miesięcy temu zobaczyłem zwiastun pomyślałem o nim, jako o zwykłym produkcyjniaku chcącym wypłynąć na fali tych popularnych obrazów. I gdyby nie ta recenzja, pewno prędko bym po niego nie sięgnął. Cała ta medialna otoczka okazuje się pewnego rodzaju ściemą. Niekoniecznie jako igranie z widzem, raczej jako wabik dla szarej masy, by zarobić trochę pieniędzy. Ale temu niezależnemu obrazowi, którego budżet wyniósł podobno jedynie 500.000 $, należy się kupa kasy. I choć pewnie nigdy jej nie zarobi, cały ten marketingowy zabieg wydaje mi się w pełni usprawiedliwiony.


2. Fabuła
Głównymi bohaterami są fotoreporter Andrew oraz córka jego pracodawcy, Samantha. Pobyt w skażonym Meksyku to dla Andrew możliwość zrealizowania dziennikarskich ambicji, podczas gdy Sam zależy na tym, by wrócić do USA, gdzie czeka na nią narzeczony. Andrew zostaje opłacony przez jej opiekuńczego ojca, aby zająć się jej przetransportowaniem do domu. Razem wyruszają w podróż przez zniszczony i w pewnym sensie odrodzony jednocześnie kraj. Oczywiście nie ma szans, by przeprawa skończyła się tak szybko i bezpiecznie, jak by sobie tego życzyli.


1. Potwory vs Love story
Monsters to inteligentna, gatunkowa hybryda. Sci-fi okazuje się jedynie tłem, bardzo istotnym, ale jednak. To pretekst do ukazania pewnego znanego wszystkim uczucia w niesprzyjających mu warunkach. Do pokazania jak wielkie, ale i też jak kruche potrafi być. Bo Monsters to przede wszystkim kino drogi przeobrażające się w subtelny melodramat. Początek filmu sugerujący pełen akcji monster movie, to nie tylko zmyła w odniesieniu do spokojnego tempa opowiadania oraz panującego tu nastroju. To naprawdę sprytna zagrywka w pełni wyjaśniona dopiero w samym zakończeniu. Dzięki odpowiedniemu stonowaniu i sugerowaniu nadchodzącego nieuchronnie niebezpieczeństwa, pojawiające się co jakiś czas sceny grozy wybrzmiewają naprawdę mocno. Podobnie reżyser (i scenarzysta w jednym) operuje tu romantyzmem. Portretowanie rodzącego się między bohaterami uczucia pozbawione jest ckliwości czy patosu. Ukazywane jest poprzez gesty, spojrzenia i pozornie błahe dialogi. Kiedy szybkość bijących serc bohaterów pan Edwards chce raz na jakiś czas podkreślić, to dzięki wcześniejszej oszczędności udaje mu się to znakomicie. Szczerze i bezpretensjonalnie. 


0.
Chyba nigdy nie widziałem tak ładnie ukazanego Meksyku. Przyroda potraktowana przez twórców z wielkim szacunkiem, to coś, czego nie widziałem w kinie chyba od klasycznych fabuł Wernera Herzoga (nie biorę tu pod uwagę plastikowego Avatara). Pomijam społeczno-polityczne analogie do obecnych wydarzeń w tym kraju, pewną historyczną ironię sięgającą kilka wieków wstecz i ogólnie alegoryczny charakter wykorzystania gatunkowego universum. Nie dlatego, że to nieistotne, ale dlatego, że najlepiej przekonać się o tym samemu. Zdecydowanie warto, bo to kawał bardzo kreatywnego i ciekawego kina, będącego debiutem godnym rozgłosu (choć ten zdaje się nie być mu pisany). Obraz nie jest idealny i ciężko o brak skojarzeń z innymi tytułami, ale to zupełnie nieistotne. Gareth Edwards przypomniał filmowemu światku, że nawet w sci-fi nie jest ważny duży budżet, lecz inteligencja i pomysłowość. Oto nowy talent współczesnego kina, na którego kolejny obraz z pewnością warto czekać.

2 komentarze:

anonimie, podpisz się