Poniższa próba analizy jednego z najciekawszych filmów Cassavetesa to pierwszy występ gościnny na blogu. Autorem tekstu jest Gabriel Gera, student Organizacji Produkcji Filmowej i Telewizyjnej na katowickim Wydziale Radia i Telewizji. Kiedyś o kinie pisał często, teraz już rzadko, ale obiecuje poprawę. Wierzby szumią, że to nieostatni jego tekst napisany dla Kinomisji.
Kobieta będąca w stanie rozstroju nerwowego wchodzi na kanapę i zaczyna odgrywać „jezioro łabędzie". Jej mąż, twardo stąpający po ziemi człowiek pracy, stara się ją sprowadzić do „normalności": zadaje cios w twarz. Żona upada na podłogę, co widzą ich dzieci. Gdy ojciec próbuje je zaciągnąć do sypialni, by zaoszczędzić im przykrego widoku, buntują się. Wymykają mu się z rąk i wracają do matki, chcą ją chronić. Ale przed czym? W ciągu jednej chwili mężczyzna z nerwowego despoty zamienia się w kochającego męża i ojca. Niespodziewanie razem z żoną kładzie dzieci do snu. Wreszcie, wyraźnie poruszony całą sytuacją, wyznaje swoją definicję udanego małżeństwa: „Posprzątajmy ten burdel."