środa, 24 lipca 2013

Transatlantyk 2013 - mała reklama, szybki konkurs

O tym zacnym filmie zdarzyło mi się kiedyś napisać kilka zdań.

2 sierpnia w Poznaniu rozpocznie się kolejna edycja Międzynarodowego Festiwalu Filmu i Muzyki Transatlantyk. Jedną z filmowych sekcji festiwalu jest "Poza gatunkiem", w tym roku poświęcona mniej komercyjnemu obliczu kina superbohaterskiego. W związku z nią mam też do rozdania dwie dwuosobowe wejściówki na któryś ze składających się na nią filmów. Aby je otrzymać wystarczy wysłać mi na maila (marcin.zembrzuski@tlen.pl) tytuł filmu, który chcielibyście obejrzeć, wraz z datą i godziną seansu (co oczywiście sprawdzić można na stronie festiwalu). Maile wysyłać można tylko do północy. Zwycięzcy wyłonieni zostaną drogą losowania. Czas start.


POZA GATUNKIEM: SUPERBOHATER
Międzynarodowy Festiwal Filmu i Muzyki Transatlantyk, 02-09 sierpnia 2013, Poznań

Współczesne kino straciło wiarę w superbohaterów. Spod superbohaterskiej maski coraz częściej wyziera posiniaczona, nieogolona twarz faceta, który zamiast ratować świat powinien zasięgnąć porady psychologa. Radosna parada herosów w obcisłych ciuszkach ustępuje miejsca procesji zagubionych, rozdartych i zgorzkniałych odmieńców. Jednocześnie jednak, gatunek filmów superbohaterskich przeżywa obecnie największy renesans, co miesiąc niema oferując nową spektakularną premierę.

Na tegorocznej edycji festiwalu Transatlantyk w ramach sekcji Poza gatunkiem przyjrzymy się bliżej ewolucjom i zmianom jakie superbohater przechodzi we współczesnym kinie. Skupimy się na produkcjach wykorzystujących gatunkowy kostium opowieści superbohaterskich w sposób oryginalny i niecodzienny, śmiało przekraczając horyzont zarysowany przez mainstreamowe, wysokobudżetowe opracowania tematu.

Przyjrzymy się bliżej współczesnej „tendencji realistycznej”, oraz jej związkom ze źródłami mitu superbohaterskiego, w jego różnorakich wcieleniach. Od nieszkodliwych marzycieli, bo niebezpiecznych socjpatów. Od superbohaterów z sąsiedztwa, którzy w źle uszytych trykotach walczą z szarą codziennością, po zamaskowanych mścicieli, podążających śladem komiksowych idoli na skraj szaleństwa.

Program:
SUPER, reż. James Gunn, USA 2010
DEFENDOR, reż. Peter Stebbings, Kanada/USA 2009
ALTER EGO, reż. Jordan Galland, USA 2012
SUPERHEROSI, reż. Mike Barnett, USA 2011
NIEWIDZIALNY GRIFF, reż Leon Ford, Australia 2010
WYZNANIA SUPERBOHATERA, reż. Matthew Ogens, USA 2007
SPECIAL, reż. Hal Haberman, USA 2006

Szczegółowe opisy filmów:

O sekcji:
Cykl Poza gatunkiem prezentuje filmy, które przekraczają granice tradycyjnie rozumianego kina gatunkowego, eksperymentują z jego zasadami, wychodzą poza powtarzalne i sprawdzone formuły dobrze znane ze współczesnych ekranów. Każdego roku przyglądamy się wybranemu aspektowi zjawiska gatunkowości w dzisiejszym kinie: konkretnemu gatunkowi, specyficznym gatunkowym bohaterom, charakterystycznym wątkom i tematom.

poniedziałek, 15 lipca 2013

Przybysz (Shaun Tan)

Tekst jednocześnie opublikowany został na łamach Zeszytów Komiksowych.


Postmodernizm rzadko kiedy bywa prawdziwie interesujący, ponieważ przeważająca większość utworów go reprezentujących nie ma do zaoferowania niczego ponad żonglerkę rozmaitych stylistyk i parafraz. Żonglerkę, dodajmy, z reguły jałową, będącą nie środkiem, lecz celem samym w sobie. Na tym wysypisku śmieci, jak zwykło się postmodernę określać, czasem rosną jednak kwiaty. Jednym z nich jest australijski "Przybysz".

Jego autor, Shaun Tan, filtruje przez swoją bajkopisarską wyobraźnię zlepek zasłyszanych i przeczytanych wspomnień o emigracji, głównie tej z pierwszej połowy XX wieku. Prostą, zakotwiczoną w neorealizmie opowieść o poszukiwaniu zarobku zderza z surrealizmem, okazjonalnie sięgając po inne poetyki. Kolejne ukazywane nam miejsca są więc fantasmagoryczne, co służy nie tyle uatrakcyjnianiu losów bezimiennego bohatera i napotkanych przez niego postaci, co metaforyzowaniu rzeczywistości. Metafory mają charakter informacyjny. Unoszący się nad rodzinnym miastem tytułowego bohatera gigantyczny potwór nie jest dosłownym zagrożeniem dla mieszkańców, a jego macki ich nie atakują. Kreatura stanowi raczej symbol zbiorowego przygnębienia, jakie odczuwać muszą ludzie mieszkający w miejscu opustoszałym, nijakim i do bólu szarym, gdzie na horyzoncie nie widać żadnych perspektyw.

poniedziałek, 8 lipca 2013

Obława (Marcin Krzyształowicz, 2012)



Pierwsze filmy Marcina Krzyształowicza, inspirowany spaghetti westernami "Eukaliptus" oraz tajemniczy "Koniec wakacji", przeszły praktycznie bez echa. I zapewne właśnie w związku z tym musiało minąć aż 9 lat od premiery tego drugiego, aby reżyser wrócił do świata kina. Wrócił za to w wielkim stylu.

Rewizjonistyczna "Obława" początkowo opowiadana jest linearnie, ale i wtedy intryguje. Wszak już na starcie obfituje w wyróżniające ją z tłumu składniki: bezwzględnego bohatera w postaci AK-owskiego kata, wynikającą z tego ambiwalencję moralną, mocno eksponowane naturalne dźwięki otoczenia, które nierzadko zastępują muzykę, spokojny oraz - za sprawą surowości, niedopowiedzeń i niepokojącej atmosfery - zarazem drapieżny charakter opowiadania. A gdzieś po 15 minutach projekcji, kiedy to wspomniany wyżej kapral "Wydra" po wyprawie po kolejną ofiarę wraca do swojego obozowiska, aby towarzyszy broni zastać martwymi - historia ulega swoistemu rozpadowi. Znakomicie grany przez Marcina Dorocińskiego antybohater spogląda w niebo, do naszych uszu dobiega muzyka brzmiąca jak zapętlone skrzeczenie ptaków i nagle środek lasu, w którym się znajdujemy, staje się środkiem labiryntu.

piątek, 5 lipca 2013

Jerzy Kawalerowicz: Pociąg (1959), Matka Joanna od Aniołów (1960), Faraon (1966), Austeria (1982)

R.I.P. Edycja Limitowana.

"Nikt nie chce kochać, wszyscy chcą być kochani."


„Nie mam żadnego artystycznego creda, ponieważ nie interesują mnie dogmaty” – zwykł powtarzać Kawalerowicz. Zebrane w niżej recenzowanym boksie jego najwybitniejsze filmy, przede wszystkim zaś te trzy, które zrealizowane zostały jeden po drugim, są tego najlepszym dowodem. Pochodzący z Galicji reżyser stale szukał nowych tematów i rozwiązań, starał się, aby jego kolejne utwory wyraźnie się od siebie różniły. Upraszczając, niezmienne pozostawało tylko jedno - uniwersalność zawartych w nich treści.

Nie od razu zasługiwał on na miano mistrza rodzimego kina, ale niemalże od samego początku swojej kariery wyróżniał się z tłumu. Zmuszony tworzyć w obrębie realizmu socjalistycznego szybko zaczął czerpać z neorealizmu, a następnie, w dobie raczkującej jeszcze Szkoły Polskiej – ekspresjonizmu i filmu gatunkowego. Jego pierwszym wyzbytym śladów propagandy obrazem był „Prawdziwy koniec wielkiej wojny” (1957), ale to po premierze „Pociągu” (1959) stał się najważniejszym i najlepszym, obok Wojciecha Jerzego Hasa, przedstawicielem psychologiczno-egzystencjalnego nurtu Szkoły Polskiej. Wtedy właśnie rozpoczął się w pełni dojrzały artystycznie okres jego twórczości, owocujący rozgłosem i podziwem także poza granicami PRL-u. 

środa, 3 lipca 2013

Dredd (Pete Travis, 2012)

Jakiś czas temu napisałem kilka tekstów dla Edycji Limitowanej. Niestety, portal ten właśnie przestał istnieć. Co by teksty te nie przepadły, wrzucać je będę tutaj.



Jeśliby przeciwko najnowszemu filmowi Pete’a Travisa postawić na ringu „Avengers” i „Mroczny Rycerz powstaje”, pojedynek szybko zacząłby przypominać walki w stylu Tomasz Adamek vs. Andrzej Gołota. W przeciwieństwie do wspomnianych największych zeszłorocznych hitów adaptacji komiksu, „Dredd” wyzbyty jest bowiem typowo hollywoodzkich ograniczeń, a tym samym zamiast głaskać po głowie - wali prosto w zęby.