wtorek, 27 listopada 2012

Gatunek po włosku #2: Spaghetti western


I kolejnych pięć włoskich wizji Dzikiego Zachodu, w tym cztery powszechnie uważane za jedne z tych absolutnie najważniejszych. Mam nadzieję, że będzie smakować.


niedziela, 25 listopada 2012

7 psychopatów - konkurs


Czas na pierwszy w historii bloga konkurs. Związany jest osobą Martina McDonagha, którego najnowszy film - nazywany przez niektórych komedią roku 7 psychopatów - już 30 listopada wchodzi do naszych kin. Pytanie konkursowe dotyczy pełnometrażowego debiutu tegoż reżysera, kapitalnego Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj: Jeden z bohaterów ma swoistego bzika na punkcie ludzi z pewnego specyficznego powodu wyróżniających się z tłumu. O jakich dokładnie ludzi chodzi?

Odpowiedzi wraz z adresami do wysyłki proszę słać na mój adres mailowy (marcin.zembrzuski@tlen.pl) do 2 grudnia. Wylosowane zostaną 3 osoby, które otrzymają którąś z takich oto 'psychopatycznych' koszulek:



3, 2, 1, start.

sobota, 24 listopada 2012

Stopklatkowe recenzje DVD


HBO to jedna z nielicznych stacji telewizyjnych, która pochwalić się może produkcjami mogącymi śmiało konkurować z filmami kinowymi. Wprawdzie ciągle zdarzają się jej tytuły niezbyt udane, jak choćby słynny, jakże efemeryczny serial Czysta krew, to jednak do zaoferowania ma zbyt dużo dobrego, ażeby można było przechodzić obok zapowiedzi ich kolejnych produkcji obojętnie. Reklamowany jako ambitny thriller Pu-239. Połowiczny rozpad Timofieja Bierezina jawił się zaś jako pozycja wyjątkowo interesująca. 

 

Co lata temu udowodnili już choćby autorzy Blair Witch Project, mockumentary - z wywodzącym się zeń found footage na czele - to konwencja wprost idealna dla filmowców, którzy nie mogą pochwalić się wysokim budżetem. Jednym z nich jest Gonzalo Lopez-Gallego, którego niżej recenzowany amerykański debiut nie miałby racji bytu, gdyby jego fabułę próbowano opowiedzieć w standardowy sposób.  



Podobno Francois Truffaut nie pozwalał swoim dzieciom oglądać filmów disneyowskich, gdyż postrzegał je jako pozycje ogłupiające widownię (za to chętnie zabierał swe pociechy na seanse anarchicznych szaleństw braci Marx; bardzo słusznie, oczywiście). Jeśli było tak naprawdę i jeśli słynnemu reżyserowi przyszłoby żyć jakieś 40 lat później, to nie wątpię, iż miejsce produktów Disneya zajęłyby u niego dzisiejsze animacje studia DreamWorks.  



Najnowsza opowieść o losach agentów J i K to powrót do przeszłości nie tylko od strony samej fabuły, w której to ten pierwszy cofa się w czasie aż do 1969 roku, ażeby ocalić życie swojemu mentorowi, jak również, tradycyjnie, powstrzymać pewnego niebywale niebezpiecznego kosmitę przed doprowadzeniem do zagłady ludzkości. Skoku w czasie dokonuje tu bowiem nie tylko główny bohater, ale też odtwarzający go aktor Will Smith, który coraz rzadziej pochwalić się może udziałem w godnych uwagi filmach, a wreszcie reżyser Barry Sonnenfeld, który dawno już wypadł z hollywoodzkiej pierwszej ligi.  

piątek, 23 listopada 2012

Przemoc w imię miłości


Australijska kinematografia, choć ciągle nie jest o niej należycie głośno, już od kilku lat przeżywa istny rozkwit. Jak na kraj o stosunkowo niewielkiej ilości rocznie produkowanych filmów, w dosyć krótkim czasie pojawiło się tam całkiem dużo prawdziwie utalentowanych reżyserów, reprezentujących różne oblicza X Muzy. Kolejne znakomite debiuty, jak choćby Noise (2007, M. Saville), Ziemia van Diemena (2009, J. Auf Der Heide) czy wreszcie głośne Królestwo zwierząt (2010, D. Michod), zdają się wskazywać na to, iż kino stolicy kangurów czeka świetlana przyszłość. Do ścisłej czołówki jego twórców niewątpliwie zaliczyć też trzeba Seana Byrne'a, autora jednego z najinteligentniejszych horrorów XXI wieku.

Niskobudżetowe, acz pod każdym względem atrakcyjne The Loved Ones zostało już zakwalifikowane na ponad 20 międzynarodowych festiwali filmowych, zdobywając serca tak widzów, jak i krytyków (bardzo wysoka nota na słynnym RottenTomatoes.com - aż 97%). I nie ma się co dziwić - debiutowi Byrne'a daleko do tego, co najbardziej kojarzy się ze współczesnym horrorem. Skostniałe schematy wywraca do góry nogami, straszny nie brutalnością, lecz sugestywnością, grozę podpiera psychologią, a tonację śmiertelnej powagi potrafi nieoczekiwanie obrócić w żart i na odwrót, nie czyniąc przy tym całości tylko pastiszem.

Do lektury całego tekstu zapraszam na łamy najnowszego numeru czasopisma "EKRANy" (w sprzedaży od tygodnia).

poniedziałek, 12 listopada 2012

Scalped vol. 2: Casino Boogie

Tekst pierwotnie opublikowany na łamach Kolorowych Zeszytów.


To od tego tomu rozpoczyna się prawdziwy popis scenopisarskiego rzemiosła i talentu Jasona Aarona. Konstrukcja scenariusza jest naprawdę imponująca, podobnie jak dramaturgia, na którą określenie "mocna" będzie tym razem już zbyt delikatne. Społeczno-obyczajowe tło wzbogaca historię już niemalże na każdym kroku, ale co ważniejsze - znacznemu pogłębieniu uległy psychologiczne rysy bohaterów, od tego momentu stając się najwyrazistszym atutem komiksu. Tym samym na jaw wychodzi, że sama fabuła jest do pewnego stopnia pretekstowa, a gatunek jest jedynie narzędziem w rękach twórców. Ciągle ważnym, ale cel znajduje się gdzie indziej.

środa, 7 listopada 2012

Gatunek po włosku #1: Spaghetti western


Jakiś tydzień temu na fejsbukowym fanpejdżu Kinomisji założyłem album "Spaghetti western", gdzie w miarę regularnie wrzucam plakaty oraz krótkie teksty na temat kolejnych makaroniarskich produkcji. Statystyki bloga mówią mi, że wiele z osób tu zaglądających nie śledzi owego fanpejdża, a więc z myślą o nich wrzucam moje spaghetti-wypociny. Będę tak robił co jakiś czas, acz niektóre teksty pozostaną wyłącznie tam. Żeby nie było, że nie zachęcam do lajkowania na tym obrzydliwym portalu. Powiedzmy.

czwartek, 1 listopada 2012

Abra Makabra


(...) Głównym bohaterem komiksu jest detektyw Cal McDonald, typowo gatunkowy policyjny twardziel, cynik i dowcipniś. Tyle że ma w sobie też niemałą cząstkę Muldera z Archiwum X , co zapewne czynić ma go postacią wyjątkową. Jest to bowiem gość, który wierzy w istnienie przeróżnych legendarnych stworów, czym ciągle naraża się na śmieszność i niezrozumienie. Ale jako, że naprawdę ma z tego typu postaciami ciągły kontakt, czytelnicy stoją za nim murem. Powinni stać. Trzon fabuły stanowi tajemnicze porozumienie, jakie zawiązują ze sobą wampiry, zombie i wilkołaki, stwory, które na co dzień działają przecież samotnie. A więc coś tu jest nie tak, coś tu jest ewidentnie nie tak. Oczywiście tylko McDonald może rozwiązać tą wyjątkowo podejrzaną sprawę. Z pomocą przyjdzie mu pewna urocza policjantka, będąca odpowiednikiem postaci Scully oraz cała armia zamieszkujących kanały strzyg. Nie wiem czemu, ale mam ochotę dopisać zwrot "tak z grubsza". A byłby on przecież nie tylko niepotrzebny, ale i wprowadzałby w błąd.

Do lektury całego tekstu zapraszam na łamy Independent Comics.