czwartek, 30 maja 2013

Sergio Leone w polskiej prasie filmowej

Wczoraj Grzegorz Fortuna podesłał mi skan krótkiego wywiadu, jaki przeprowadzony został z Leone dla magazynu "Ekran" w 1989 roku, a kilka godzin później Tymoteusz Wojciechowski dorzucił skany eseju napisanego przez Tomasza Jopkiewicza dla magazynu "Film" w 1997 roku. Oba teksty "puszczam w świat" poprzez publikację na blogu. Wystarczy kliknąć na obrazek i zapisać go na swoim komputerze, aby mieć go w odpowiednio dużej rozdzielczości.

Gwoli ścisłości, Jopkiewicz, choć spłodził esej bardzo dobry, nie ustrzegł się tendencyjnego błędu krzywdzącego spaghetti western. Wszystkich twórców włoskiego Dzikiego Zachodu nazwał imitatorami Leone i całą żywotność gatunku przypisał "trylogii dolarowej". Tak, jakby między "Za garść dolarów" a "Za kilka dolarów więcej" nigdy nie powstała (prawie tak samo ważna, a pod wieloma względami kompletnie inna) dylogia o Ringo, jakby niezbyt istotny był szał, jaki nastąpił po premierze (jedynego w swoim rodzaju) "Django", jakby.... Ale to tak swoją drogą.

Jeśli przypadkiem ktoś ma dostęp do jakichś innych polskich tekstów dotyczących Leone (ale i spag-westu w ogóle) - będę baaardzo wdzięczny za udostępnienie. Tymczasem zapraszam do lektury.


niedziela, 26 maja 2013

Drogi filmowego dźwięku, część III: W pogoni za synchronizacją doskonałą

I następny zacny esej autorstwa Tymoteusza Wojciechowskiego (dzięki za udostępnienie!), autora bloga Człowiek za mgłą. Zapraszam do lektury.

Kontrola absolutna (finał Spisku bojarów)


Prawdziwą muzykę kina tworzy starannie zorganizowany w filmie i muzyczny w swojej istocie świat dźwięków (...) Dźwięki otaczającego nas świata są tak piękne, że jeśli nauczylibyśmy się ich słuchać z należytą uwagą, muzyka nie byłaby kinu potrzebna.  
Andriej Tarkowski [1]

Jest taki film – nakręcony w latach 60., w kolorze i formacie CinemaScope – w którym dźwięk ustawicznie nie może zbratać się z obrazem. Młoda pani, odziana w prochowiec, wchodzi do kawiarenki; wrzuca monetę do szafy grającej, przez chwilę słucha piosenki; nie wypija zamówionej kawy i w pośpiechu wychodzi. Od samego początku zdarzeniu towarzyszy romantyczny utwór w wykonaniu Charlesa Aznavoura i sekcji smyczkowej, który niweluje odgłosy otoczenia i tak napastliwie komentuje scenkę, że sprawia wrażenie muzyki niediegetycznej – naddanej, nagranej w studio. Mimo, iż muzyka brzmi „za czysto”, źródłem dźwięku okazuje się szafa grająca; widz dał się wpuścić w maliny. Niebawem obserwujemy spacer rzeczonej panienki tłumnymi ulicami Paryża. Kamera podgląda ją z oddali, a nasze uszy atakuje ryk samochodów, miejski szum i gwar – wsłuchujemy się w puls metropolii, który niewiadomo czemu nagle urywa się i milknie, ustępując miejsca Ciszy, która dezorientuje. Awaria głośników, czy film dźwiękowy zmienia się w niemy?

środa, 15 maja 2013

The Lords of Salem (Rob Zombie, 2013)


Wskutek licznych kompromisów, na jakie Rob Zombie musiał pójść z decydentami wielkiej wytwórni, obie części wyreżyserowanego przezeń "Halloween" ucierpiały. "Jedynka" okazała się być stylistycznie niespójna, jakby rozdarta między jego własną interpretacją klasyka Johna Carpentera a oczekiwaniami szerokiej publiczności, "dwójka" zaś, choć niezmiernie interesująca - cechuje się topornością opowiadania. Cała produkcja tejże dylogii zajęła reżyserowi łącznie cztery lata i przebiegała pod znakiem nieustannego stresu. Tęskniąc za większą swobodą twórczą swój najnowszy film aktorski postanowił więc nakręcić wyłącznie dla własnej satysfakcji. Tak oto powstało "The Lords of Salem" - przeciwieństwo współczesnego horroru mainstreamowego i zarazem najlepszy obraz w karierze kontrowersyjnego artysty.

środa, 8 maja 2013

Spaghetti western top 10 (wersja beta)

Zachęcony przez znajomego blogera podpisującego się jako Szubrawca postanowiłem ułożyć sobie taki oto ranking. Nie brałem pod uwagę filmów Leone (ponieważ każdy je zna) oraz tych tytułów, które widziałem dawniej niż rok temu. Ostateczną wersję rankingu wrzucę prawdopodobnie za jakieś pół roku, kiedy to zakończę swój maraton spag-westu. Będzie tam 20 tytułów. Raczej na pewno znajdą się wśród nich wszystkie z wymienionych poniżej, aczkolwiek ich kolejność nie będzie już alfabetyczna (i nie zabraknie wiadomego geniusza). Zapraszam do "lektury", komentowania, wysyłania pogróżek i listów miłosnych.


Cmentarz bez krzyży / Une corde, un Colt (Robert Hossein, 1969)
Melancholia, fatalizm i poezja, czyli spag-west po francusku.