sobota, 19 marca 2011
Małe kino #2: A Love Story (reż. Spencer Susser, 2005)
Coś, co nazwałbym czarną komedią romantyczną. Jednominutowy filmik, który mógłby służyć za podręcznik scenariopisarstwa. W pewnym sensie. Banalnie proste, ale diabeł tkwi w szczegółach.
Autor filmu spłodził później wraz z Davidem Michodem, twórcą głośnego Królestwa zwierząt, znany i ceniony tu i ówdzie szort pt. I Love Sarah Jane, postapokaliptyczną komedię romantyczną z zombie w tle (sic!). A niedawno popełnił wreszcie debiut pełnometrażowy Hesher, którym narobił sporo szumu na zeszłorocznym Sundance, a który premierę kinową będzie mieć gdzieś w kwietniu.
Susser jest, wraz ze wspomnianym Michodem, członkiem grupy Blue-Tongue Films. Ich twórczość, to jeden z najlepszych dowodów na to, jak dobre jest współczesne kino australijskie.
Etykiety:
Blue-Tongue Films,
małe kino,
Spencer Susser,
surrealizm
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Różnica między Australią a Polską: oni mają Blue-Tongue Films, my mamy co najwyżej Restart.
OdpowiedzUsuńRóżnica między Australią a Polską: oni raz na kilka lat wydadzą na świat film pokroju "Australii", a my raz na kilka lat film pokroju "Domu złego". Znaczy się awers i rewers;)
OdpowiedzUsuńA będzie Has part 2?
OdpowiedzUsuńp.s. nie zapomniałem, wyślę:)
Tak, tak, tylko z kilku powodów jeszcze nie teraz.
OdpowiedzUsuńJuż się bałem, że zapomniałeś!
Moje wytłumaczenie jest banalnie głupie. Mam daleko na pocztę.
OdpowiedzUsuń