Centrala staje się
powoli jednym z moich ulubionych polskich wydawnictw. Po serii tytułów,
które tematycznie lub gatunkowo z reguły nie trafiały w mój marny gust,
poznańscy maniacy komiksu zaczęli stawiać na większą różnorodność. I
kręcić nosem już nie mogę. Cudownie absurdalne Wiktor i Wisznu, bezlitosne Polaków uczestnictwo w kulturze, refleksyjny Goliat, a teraz jeszcze Za imperium - nic, tylko kupować, czytać i reklamować.
Dzieło Merwana i Vivesa w pewnym stopniu jest spadkobiercą telewizyjnego Rzymu,
w którym tak samo często zobaczyć można było heroiczne pojedynki, co
porażającą degrengoladę, a którego sukces utorował drogę współczesnym
dziełom historycznym. Odbiorca serialu otrzymywał wprawdzie przekrój
przez społeczeństwo na poły legendarnego imperium, czego w niżej
recenzowanym komiksie nie uświadczymy, jednakże francuscy artyści swoje
danie przyprawiają częścią tych samych składników. Co nie znaczy, iż Za imperium nie można polecić tym, którym Rzym do gustu nie przypadł.
Do lektury całego tekstu zapraszam na łamy E-Splotu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
anonimie, podpisz się