Nie jest łatwo stworzyć film, który w takim samym stopniu będzie widza bezlitośnie trzymał za gardło, co rozbawiał go do łez, ale reżyserowi Łowców głów, Mortenowi Tyldumowi, sztuka ta udała się. W swojej ekranizacji bestsellerowej powieści autorstwa Jo Nesbø zaskakująco zgrabnie połączył ze sobą tradycyjne heist movie, wysokoenergetycznego thrillera i komedię. Wprawdzie ostatecznie nie jest to pozycja, którą można by się bezkrytycznie zachwycać, ale jest na tyle dobra, aby śmiało polecać ją każdej osobie ceniącej sobie porządne kino gatunkowe.
Do lektury całego tekstu zapraszam na Stopklatkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
anonimie, podpisz się