wtorek, 14 sierpnia 2012

Piąty odcinek ostatniego sezonu Breaking Bad...


... niemalże doprowadził mnie do zawału. W pewnym sensie, rzecz jasna. Finałowa odsłona jednego z najinteligentniejszych seriali w historii zapowiada się na tą najmocniejszą, jeśli wziąć pod uwagę to, jak dramatyczne były ostatnie dwa odcinki oraz to, że to przecież niecała jedna trzecia całego sezonu*. Bo jeśli tak dalej pójdzie... Odcinki drugi i trzeci przynosiły pewne rozluźnienie względem pierwszego, teraz zaś widzowie otrzymują prawdziwie mocne uderzenia. "Czwórka", skupiająca się na fatalnych już relacjach głównego bohatera z żoną, była chyba najcięższym (psychologicznie) epizodem ze wszystkich dotychczasowych, zaś obejrzana przeze mnie wczoraj "piątka", skupiająca się na powrocie Walta i spółki do narko-biznesu, to mistrzowski dramaturgicznie zwrot w stronę tego, co w Breaking Bad najbardziej gatunkowe.

Znowu otrzymujemy miniaturowy heist movie, jednakże w stopniu znacznie większym niż poprzednio. Napięcie budowane z matematyczną precyzją - chyba w takim samym stopniu opierające się na suspensie, co na zaskoczeniach - spowodowało, że w pewnym momencie wyskoczyłem z butów. Najciekawsza jest w tym jednak swoboda, z jaką twórcy do reguł gatunku podchodzą. Bo niby to heist movie, ale "malowane" w iście westernowy sposób - pustynna sceneria, kapelusz na głowie Walta (nic nowego, ale tutaj..), wreszcie napad na pociąg. Scenariuszowo trzeci akt odcinka przypominał Dziką bandę Peckinpaha, choć w jednej ze wcześniejszych scen pewna postać wspominała o równie słynnej Gorączce Manna. Przy tym (ewentualne) zapożyczenia służą wyłącznie samej historii, nie kinofilskiemu uatrakcyjnianiu jej. Miazga, drodzy państwo, miazga. No i ta klamra fabularna - niepozorny początek i zabójcza puenta.

* O dawno już zapowiadanej śmierci Mr. White'a nie wspominając.

9 komentarzy:

  1. Bez dwóch zdań ten odcinek to istne szaleństwo! Miałem boleści brzucha przy scenie napadu. A stylistyka Manna wg mnie była widoczna w scenie z Lydią - specyficzne zimne kolory kamery :D

    Masz rację że to najinteligentniejszy serial w historii. Czasem jak wydaje mi się coś wyjątkowo naiwne to w mik cała sytuację scenarzyści przedstawią w ten sposób że faktycznie myślę że może się to udać :D

    boje się co będzie dalej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeden z najinteligentniejszych:)
    To, co było tu "heist", kojarzyło mi się bardziej z Melville'm niż z Mannem. Tyle że przecież Mann z Melville'a czerpał.

    OdpowiedzUsuń
  3. Z innej sortowni: http://www.youtube.com/watch?v=XvuNfq5vN-w&feature=player_embedded

    Poprzedni film tego pan, to coś, wielkie coś, a to to też może być wielkie coś. I Tom Waits i to jego charknięte: No. Kult.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeden z najinteligentniejszych! - moja pomyłka ;)

    Ale tak z ciekawości, jest dla Ciebie jakiś serial który bardziej zaskakuje pod względem błyskotliwości scenariusza? :>

    OdpowiedzUsuń
  5. "In Bruges" to była miazga, także na nowy film McDonagha czekam niecierpliwie.

    Bartek - "The Wire". Na dzień dzisiejszy nie wyobrażam sobie, aby jakiś serial mógł spodobać mi się bardziej.

    OdpowiedzUsuń
  6. Przyznam że bardzo późno przekonałem się do oglądania seriali dlatego The Wire nie widziałem ale zobaczę jak najszybciej.

    Przed Breaking Bad mocno chwaliłem scenariusz Homeland który niestety w porównaniu do do BB jest pełen niedorzeczności. Zobaczymy co przyniesie sezon drugi.

    OdpowiedzUsuń
  7. Też byłem zachwycony, a Indiewire i Vulture podsumowały odcinek jako najsłabszy z sezonu zarzucając brak realizmu i przesadną gatunkowość.

    Akcję przedstawiano obrazami w stopniu niespotykanym w produkcjach tv. Tajemniczy prolog z czasem ułożył się, jak zauważyłeś, w suspens i zaskoczenie. Podobało mi się też wykorzystanie dźwięku: echo w scenie przesłuchania kobiety z korporacji dało niesamowity efekt.

    W trzecim odcinku załamanie nerwowe Skyler było dla mnie za wysoko dramatycznie. "Shut up!" prawie jak "no wire hangers, ever!" :) Natomiast, w ostatnim, wizyta w gabinecie Hanka i dwie twarze Pana White'a - rewelacja.

    Ten sezon BB, a to dopiero niespełna połowa, pokazał fantastyczne obrazy: m.in. montowanie laboratorium, Skyler w basenie, najazd kamery na Jesse'iego, ogólnie, ujęcia z nietypowych kątów i prawdziwy majstersztyk, cała scena napadu.
    TG

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak dla mnie to w tej całej swojej gatunkowości jest to rzecz cholernie wiarygodna.
    W posługiwaniu się dźwiękiem twórcy "BB" są absolutnymi mistrzami. Aż nie chce się oglądać filmów kinowych, biorąc pod uwagę to, jak często nadużywana jest w nich muzyka.
    Zgadzam się co do "Shut up", to już jednak była przesada. Ale to tylko jeden fragment.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. CZekałem, czekałem w końcu się doczekałem. Breaking Bed zaspokaja, jak najlepsze pełne metraże. Oglądam na przemian z Nową Falą - polecam, działanie podobne do psychodelików.

      Usuń

anonimie, podpisz się