Zainspirowany rankingiem "Sight and Sound", jak również
znajomymi blogerami, postanowiłem spróbować ułożyć listę swoich 10. absolutnie najulubieńszych filmów. Ciężka sprawa, bo ulubionych mam od cholery. Zdecydowałem się na te tytuły, które jako pierwsze przyszły mi do głowy. Powiedzmy. Części z poniżej wymienionych dawno już nie widziałem i być może teraz już bym się tak nie zachwycał. Pozostałych jestem pewien zawsze i wszędzie. Kolejność alfabetyczna.
Barry Lyndon (reż. Stanley Kubrick, 1975)
Coś (reż. John Carpenter, 1982)
Czas Cyganów (reż. Emir Kusturica, 1988)
Człowiek zwany Ciszą (reż. Sergio Corbucci, 1968)
Dawno temu w Ameryce (reż. Sergio Leone, 1984)
Łowca androidów (reż. Ridley Scott, 1982)
Pat Garrett i Billy Kid (reż. Sam Peckinpah, 1973)
Samuraj (reż. Jean-Pierre Melville, 1967)
Zabójstwo chińskiego bukmachera (reż. John Cassavetes, 1976)
Żyć własnym życiem (reż. Jean-Luc Godard, 1962)
Jedyna lista, z której widziałem wszystko.
OdpowiedzUsuńBarry Lyndon to raczej nie jest film, który da się lubić, on raczej mówi: "jestem wstawiały, można mnie oklaskiwać, ale bez przytulania". Mam innego ulubionego Peckinpah, i wbrew przydomkowi twórcy "Krwawy Sam" to film, który całkiem mnie rozkleja, pod koniec zawszę chce mi się płakać. To jedyny taki film, działa na mnie bardzo rozczulająco. I to za każdym razem jak go oglądam.
Zastanawiałem się, czy zrobić własną listę, ale już kiedyś mnie poproszono o 10 najlepszych filmów polskich. Znalazłem się w gronie kilku znanych osób, które podawały swoje typy. Ja byłem jedną z tych nieznanych. Taka była koncepcja znani-nieznani. Później osoba, która to organizowała powiedziała mi, że moja lista była jedną z 2 najdziwniejszych. Nie powtórzę tego błędu. Nie będę zadziwiał świata, co to to nie!
Zapomniałeś dodać terminatora i rambo, wstydźsię ;]
OdpowiedzUsuń"Zabójstwo chińskiego bukmachera" - coś chyba musi być w tym filmie. Mam nadzieje, że sama się w końcu przekonam.
OdpowiedzUsuńniezła lista. Ja się wiele razy przymierzałam do swojej, ale wciąż nie mogę się odważyć. Ciężkie zadanie.
OdpowiedzUsuńJa też próbowałem wybrać taką dziesiątkę, ale nie udało mi się, bo zawsze wychodziło mi więcej niż 10 i ciężko mi było jakieś tytuły odrzucić. Nie widziałem wszystkich z Twojej listy, a te które widziałem nie cenię najwyżej. Na przykład z westernów Peckinpaha to "Pat Garrett i Billy Kid" najmniej mi się podobał. Z filmów Leone wolę zdecydowanie jego westerny, a ze Scotta bardziej cenię "Obcego" niż "Łowcę". Ale za to "Człowiek zwany Ciszą" i "Coś" są według mnie rewelacyjne :) Największe filmowe zaległości mam jeśli chodzi o twórczość Melville'a, jeszcze chyba żadnego jego filmu nie widziałem. Jeszcze a propos Twojego zestawienia to widać sporą różnorodność, jest tu kino artystyczne, western, kryminał, horror, s-f, spag-west, dramat gangsterski. Widać, że wolisz nieco ciężkie, przygnębiające klimaty, a nie lekką rozrywkę :)
OdpowiedzUsuńTak to ty!,
OdpowiedzUsuńŹle to czy dobrze?
"Barry Lyndon" to film na pozór bardzo zimny, ale pod tym całym lodowcem masz uśpiony wulkan, która kilka razy podczas seansu powoduje trzęsienie ziemi, a w finale wybucha;] Tak serio, forma tego filmu w moim mniemaniu doskonale odzwierciedla głównego bohatera. Sama w sobie jest zresztą mistrzowską miksturą malarstwa, muzyki i literatury.
Tomek,
Byłem blisko żeby wrzucić "Aliens", ale jednak się powstrzymałem.
blannche,
Uwielbiam ten film, ale wcale nie powiem, żebym go polecał :>
Natalia,
A do czego Ci tu odwaga?
Mariusz,
Z kinem lekkostrawnym mam ten problem, że chwilę po seansie niewiele pamiętam.
+
"Nie ma nic bardziej ogłupiającego publiczność niż happy end."
R.W. Fassbinder
;]
do tego, żeby się potem tej listy trzymać :) Nie wiem jak u Was, ale u mnie się to wciąż zmienia.
OdpowiedzUsuńNo takie listy u nikogo chyba nie są stałe. Właśnie dlatego fajnie je co jakiś czas robić - żałuję, że nie mogę pokazać swojej sprzed pięciu lat;]
OdpowiedzUsuńNo źle, tak mi się wydaje. Jak się zastanowić to popsułem chłopakowi koncepcje.
OdpowiedzUsuńPytałem o moją listę;]
OdpowiedzUsuńI byłbym zapomniał - miałeś na myśli "Balladę o Cable'u Hogue"?
A to było do pierwszego zdania, to nie.
OdpowiedzUsuńTak, Hogue mnie wzrusza, co zrobić. Zresztą, żyje z przeświadczeniem, że kiedyś przejedzie mnie samochód lub przynajmniej tramwaj. Choć w moim przypadku to będzie spowodowane tym, że zagapię się na kobiece nogi. Śmierć marzenie.
"Byłem blisko żeby wrzucić "Aliens", ale jednak się powstrzymałem."
OdpowiedzUsuńWorld's best sequel ever:)
Strasznie dołują mnie te wszystkie zestawienia. Przypominają, że mam sporo zaległości, ale może to i dobrze - będzie, co oglądać:)
Podziwiam. Dla mnie rzecz absolutnie niewykonalna :). Póki co przynajmniej. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń