Już dziesiąty odcinek kończył się tak dobrze, jak to tylko możliwe, ale na TAKIE COŚ czekałem cały sezon. Swoją drogą mniej dopracowany od poprzednich.
Zgodzę się, że od pierwszego i drugiego sezonu mniej dopracowany, od trzeciego już niekoniecznie (o częściowym rozczarowaniu jakie mi sprawił ten ostatni, wspominałem). W każdym razie ten bardziej mi się podoba. Od początku.
Mnie boli przedmiotowe potraktowanie dzieci bohatera, szczególnie niemowlaka, na którego scenarzyści zdają się nie mieć żadnego pomysłu. Zawodzi trochę też Walt - po wcześniejszych, strasznie przecież mocnych wydarzeniach powinien albo stwardnieć albo zmięknąć, tymczasem pozostaje taki sam. Wydaje mi się to średnio wiarygodne. Ale za to rozwój postaci Jesse'ego jest super, podobnie jak żony Walta, które wreszcie doczekała się scenariuszy ukazujących ją z szerszej perspektywy. Dzięki czemu i sama aktorka zaczęła grać rewelacyjnie. Wreszcie może się popisać swoim talentem.
Na dzieciaka nie zwracałem dotąd większej uwagi, zresztą trochę tu rozumiem scenarzystów, bo i co zrobić z niemowlakiem.
Zgoda co do Skyler i Jesse'ego.
Brak dynamiki w rozwoju Walta przeszkadzał mi bardziej w sezonie trzecim, gdzie miałem wrażenie, że scenarzyści przystopowali ponieważ za bardzo rozpędzili się w sezonach poprzednich (za bardzo jak na kilkusezonowy serial, a więc, że trochę kalkulować zaczęli). Swoje zresztą zrobiło zawieszenie jego choroby, która w największej mierze napędzała tę postać. W tym sezonie jego zastój bardziej mnie przekonuje ze względu na sytuację w jakiej się znalazł. Jest tam niemal cały czas ofiarą, jest najsłabszy, ale jednocześnie scenarzyści co rusz dają jakieś wskazówki, że jest coraz bliższy pójścia na całość, co jest oczywiście nieuniknione. I co jednak wzmaga napięcie, zwłaszcza ostatnio.
Jest jeszcze motyw ze stale powracającym konfliktem Walt-Jesse. Wałkowanie tego co sezon w kolejnych odsłonach w trzecim było już trochę wysilone, ale akurat tym razem udało się scenarzystom wycisną z tego motywu jakąś większą dramaturgię. Podoba mi się.
Duże zaskoczenie, bo twórcy postawili na całkowitą prostotę. Początkowo nie bardzo wiedziałem, co o tym myśleć, gdzieś w połowie zaczęło mi się bardzo podobać. Spora ulga. Jednocześnie bardzo złowieszcza zapowiedź kolejnego sezonu, który ma być tym ostatnim. Wiesz jak ma się zakończyć? Producent już to zdradził :>
Każdy z kolejnych sezonów kończył się na dobrą sprawę złowieszczo, w końcu zawsze przekracza się tam jakąś moralną granicę. W tym było o tyle ciekawie, że nigdy wcześniej nie towarzyszyło temu tak daleko posunięte poczucie triumfu, satysfakcja, również po drugiej stronie ekranu, przez co w ogólnym wydźwięku było jeszcze bardziej nihilistycznie niż dotąd. Nie wiem jak serial ma się zakończyć (jak?), ale logiczne wydaje się, że Walt przekroczy kolejną granicę, tym razem jednak w taki sposób, że już satysfakcji u oglądającego nie wzbudzi. Trochę się też obawiam, że twórcy nie uciekną od moralizowania. Chętniej bym widział na koniec taki finał jak ten z 4-go, ale wiem, że teraz to już raczej wykluczone
No więc zakończyć ma się jego śmiercią. Nie wiadomo tylko czy ma być zamordowany czy to jego choroba wróci ze zdwojoną siłą, jak to pan producent zaznaczył. Też się boję tego moralizowania. I też chętnie widziałby coś podobnego do finału "czwórki".
Widziałem już cztery razy. Rewelacja.
OdpowiedzUsuńJuż dziesiąty odcinek kończył się tak dobrze, jak to tylko możliwe, ale na TAKIE COŚ czekałem cały sezon. Swoją drogą mniej dopracowany od poprzednich.
OdpowiedzUsuńZgodzę się, że od pierwszego i drugiego sezonu mniej dopracowany, od trzeciego już niekoniecznie (o częściowym rozczarowaniu jakie mi sprawił ten ostatni, wspominałem). W każdym razie ten bardziej mi się podoba. Od początku.
OdpowiedzUsuńMnie boli przedmiotowe potraktowanie dzieci bohatera, szczególnie niemowlaka, na którego scenarzyści zdają się nie mieć żadnego pomysłu. Zawodzi trochę też Walt - po wcześniejszych, strasznie przecież mocnych wydarzeniach powinien albo stwardnieć albo zmięknąć, tymczasem pozostaje taki sam. Wydaje mi się to średnio wiarygodne. Ale za to rozwój postaci Jesse'ego jest super, podobnie jak żony Walta, które wreszcie doczekała się scenariuszy ukazujących ją z szerszej perspektywy. Dzięki czemu i sama aktorka zaczęła grać rewelacyjnie. Wreszcie może się popisać swoim talentem.
OdpowiedzUsuńNa dzieciaka nie zwracałem dotąd większej uwagi, zresztą trochę tu rozumiem scenarzystów, bo i co zrobić z niemowlakiem.
OdpowiedzUsuńZgoda co do Skyler i Jesse'ego.
Brak dynamiki w rozwoju Walta przeszkadzał mi bardziej w sezonie trzecim, gdzie miałem wrażenie, że scenarzyści przystopowali ponieważ za bardzo rozpędzili się w sezonach poprzednich (za bardzo jak na kilkusezonowy serial, a więc, że trochę kalkulować zaczęli). Swoje zresztą zrobiło zawieszenie jego choroby, która w największej mierze napędzała tę postać. W tym sezonie jego zastój bardziej mnie przekonuje ze względu na sytuację w jakiej się znalazł. Jest tam niemal cały czas ofiarą, jest najsłabszy, ale jednocześnie scenarzyści co rusz dają jakieś wskazówki, że jest coraz bliższy pójścia na całość, co jest oczywiście nieuniknione. I co jednak wzmaga napięcie, zwłaszcza ostatnio.
Jest jeszcze motyw ze stale powracającym konfliktem Walt-Jesse. Wałkowanie tego co sezon w kolejnych odsłonach w trzecim było już trochę wysilone, ale akurat tym razem udało się scenarzystom wycisną z tego motywu jakąś większą dramaturgię. Podoba mi się.
I jak po finale? Moim zdaniem - mistrzowski.
OdpowiedzUsuńDuże zaskoczenie, bo twórcy postawili na całkowitą prostotę. Początkowo nie bardzo wiedziałem, co o tym myśleć, gdzieś w połowie zaczęło mi się bardzo podobać. Spora ulga. Jednocześnie bardzo złowieszcza zapowiedź kolejnego sezonu, który ma być tym ostatnim. Wiesz jak ma się zakończyć? Producent już to zdradził :>
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKażdy z kolejnych sezonów kończył się na dobrą sprawę złowieszczo, w końcu zawsze przekracza się tam jakąś moralną granicę. W tym było o tyle ciekawie, że nigdy wcześniej nie towarzyszyło temu tak daleko posunięte poczucie triumfu, satysfakcja, również po drugiej stronie ekranu, przez co w ogólnym wydźwięku było jeszcze bardziej nihilistycznie niż dotąd. Nie wiem jak serial ma się zakończyć (jak?), ale logiczne wydaje się, że Walt przekroczy kolejną granicę, tym razem jednak w taki sposób, że już satysfakcji u oglądającego nie wzbudzi. Trochę się też obawiam, że twórcy nie uciekną od moralizowania. Chętniej bym widział na koniec taki finał jak ten z 4-go, ale wiem, że teraz to już raczej wykluczone
OdpowiedzUsuńNo więc zakończyć ma się jego śmiercią. Nie wiadomo tylko czy ma być zamordowany czy to jego choroba wróci ze zdwojoną siłą, jak to pan producent zaznaczył.
OdpowiedzUsuńTeż się boję tego moralizowania. I też chętnie widziałby coś podobnego do finału "czwórki".