piątek, 9 września 2011
Zwierzaki w akcji
"Wściekłe pawiany, mściwe orki, przerośnięte szczury czy zmutowane kleszcze - to tylko niektóre z wielu bestii polujących na współczesnego człowieka. Wbrew pozorom opowiadające o nich filmy nie zawsze były wypełnione nieświadomym kiczem i tandetą. Mało tego - niektóre z nich to produkcje bardzo udane, niekoniecznie ustępujące dzisiejszym widowiskom kina grozy. Po sukcesie Piranii 3D, hollywoodzcy producenci idą za ciosem, przedstawiając Noc rekinów 3D, kolejny film wpisujący się w podgatunek zwany Animal Attack. Ale zacznijmy od początku. (...)"
Reszta artykułu do przeczytania na Stopklatce. O tutaj.
Ogromne dzięki za pomoc dla Piotra Sawickiego, Tymoteusza Wojciechowskiego oraz Crittersa i Ślepego, redaktorów zacnego Animal Attack.
PS. Gwoli ścisłości tytuł artykułu, "Homoseksualny królik atakuje!", nie jest mojego autorstwa...
Etykiety:
artykuł,
klasa B,
poza blogiem
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Gratuluję debiutu! Oby tak dalej!
OdpowiedzUsuńJa również i życzę powodzenia.
OdpowiedzUsuńCiekawy artykuł jak również ciekawy jest cały ten nurt Animal Attack. Widziałem kilka filmów tego gatunku, głównie te najbardziej reprezentatywne: Ptaki, Szczęki... Kiedyś oglądałem Orkę - wieloryba zabójcę i pamiętam, że trzymał mnie w ogromnym napięciu. Ale np. Pirania Dante'go nie zrobiła na mnie wrażenia (znacznie bardziej podobał mi się Skowyt tegoż reżysera). Filmu Cujo nie widziałem, ale czytałem książkę Kinga. Po prostu świetna!
OdpowiedzUsuńZ klasyki lat 50-tych w pamięci zostały mi filmy Jacka Arnolda "Tarantula" i "O człowieku który malał" (to nie jest oczywiście typowe Animal Attack, ale sceny z kotem i pająkiem genialne). Bardzo podobał mi się film Wstrząsy z Kevinem Baconem, ale to bardziej Monster Movie niż Animal Attack.
Kilka tandetnych klasyków tego nurtu zrobił też Bert Ira Gordon - Początek końca, Ziemia przeciw pająkowi, Pokarm bogów, Imperium mrówek.
Dzięki, panowie!
OdpowiedzUsuńJa z kolei Skowytu ciągle nie widziałem. Pirania to jednak głównie pastiszowa rzecz, jako tradycyjny straszak nie sprawdza się zbyt dobrze.
Cujo to jest z kolei film, który bardzo chciałem polubić, ale zwyczajnie nie potrafię.
O Imperium mrówek miałem wspomnieć w tekście, ale skończyło się na Dniu zwierząt:)
nawet nie wiedziałam że wyróżnia się taką kategorię filmową, dla mnie Ptaki, były tylko ptakami; ale widzę że istnieje cały nurt tego typu filmów;
OdpowiedzUsuńlubię takie artykuły z których można dowiedzieć się czegoś nowego i zachęcić do dalszych poszukiwań ;))
Uzbierało się tego trochę. Cieszę się, że się podoba!
OdpowiedzUsuńSzczególnie ten Willard wygląda ciekawie. Nie słyszałem wcześniej o tym filmie, a tu się okazuje, że reżyserem jest Daniel Mann, twórca ambitnego (i wyjątkowo nudnego) filmu Butterfield 8, za który Elizabeth Taylor dostała pierwszego Oscara. Możliwe jest więc, że Willard to horror z ambicjami, skoro wziął się za niego tak doświadczony twórca, znany z adaptacji sztuk teatralnych (wśród nich całkiem niezła Herbaciarnia pod Księżycem z Marlonem Brando w roli Japończyka).
OdpowiedzUsuńPamiętam Rój, zrobił na mnie kolosalne wrazenie. Cujo to adaptacja King, o ile wiem tam był wątek wampirzy, kiedyś to czytałem, niewiele z tego pamiętam.
OdpowiedzUsuńNiewiele jest grozy w Willardzie. To taki dramacik sięgający po gatunkowe rozwiązania, co czyni go z jednej strony atrakcyjniejszym (teoretycznie), ale z drugiej bardzo naiwnym. Są i dobre fragmenty, ale całość to raczej średniak. Był potencjał, ale znikoma dramaturgia (odpowiednie napięcie w może trzech scenach) i czasem niedomagająca realizacja robią swoje.
OdpowiedzUsuńRoju nigdy nie widziałem. Skrajnie różne opinie zbiera :>
Wierzę ci co do Willarda, reżyser tego filmu Daniel Mann mimo że kręcił z pozoru ambitne dramaty to zwykle ich realizacja pozostawiała wiele do życzenia, wyróżniały się w jego filmach zwykle kreacje aktorskie (Glenn Ford, Marlon Brando, Elizabeth Taylor i Burt Lancaster zagrali u niego zaskakujące, niesztampowe role).
OdpowiedzUsuńCo do filmu "Rój" to zrobił na mnie wrażenie, kiedy byłem dzieckiem. W książce "Danse Macabre" Stephen King napisał o "Roju", że "przy budżecie dwunastu milionów dolarów ten film wygląda, jakby powstał za dolara osiemdziesiąt pięć centów". Chodziło mu zapewne o to, że film ma słabe efekty specjalne. Ja się z tym nie zgadzam, akurat efekty są niezłe, w końcu zrobił je laureat czterech Oscarów, L.B. Abbott. Film jest kiepski nie z powodu słabych efektów, ale bzdurnego scenariusza, pełnego absurdów. Gdyby film miał sporą dawkę humoru to obroniłby się jako parodia kina katastroficznego, ale reżyser podszedł do niego zbyt poważnie i zrobił niezamierzoną parodię gatunku. Ale trzeba przyznać, że Irwin Allen obsadę zebrał imponującą i to na pewno na nią poszła większa część budżetu.
Rój widziałem w kurwe i trochę czasu temu, ze tak przeklnę nieładnie. Jako dzieciak byłem autentycznie przerażony, co odbieram za dobrą monetę. Trudno mi powiedzieć, czy jak na te czasy efekty były rzeczywiście takie złe, jakie było zamierzenie twórców. Tworzyć film, który ma przerażać, dobrze zrobionego produykcyjniaka, czy kino artystyczne z przesłaniem.
OdpowiedzUsuń