środa, 27 czerwca 2012

Hellboy: Buster Oakley Gets His Wish

Niniejszy tekst pierwotnie opublikowany został na łamach Kolorowych Zeszytów. W nieco innej wersji.


Buster Oakley Gets His Wish to kolejny, po Hellboy in Mexico czy Double Feature of Evil, dowód na to, że Mike Mignola obecnie zdecydowanie najlepiej czuje się pisząc krótkie, niezobowiązujące historie ze świata Hellboya. Regularna seria o nim opowiadająca zaczęła z czasem przypominać telenowelę, niedziwne więc, iż autor postanowił ją w końcu zakończyć i - całe szczęście - skupić się właśnie na one-shotach z uniwersum niedoszłej Bestii Apokalipsy. W ich wypadku nic go nie ogranicza - gatunki, konwencje czy okresy czasowe, w których toczy się akcja, zmieniać może jak rękawiczki. I tak też stale czyni, a niewątpliwa frajda, jaką ma przy ich pisaniu, przekłada się na frajdę czytelnika podczas lektury. 

Hrabstwo Rooks w stanie Kansas, 1985 rok. Środkiem nocy grupka nastolatków pod przewodnictwem niejakiego Bustera Oakleya odprawia satanistyczny rytuał. Mija 18 godzin. Pogrążona w rozpaczy kobieta robi na drutach, na ścianie za nią wiszą portrety krów. Jej mąż oprowadza w tym czasie Hellboya po ich pastwisku, opowiadając mu o regularnych zniknięciach ich ukochanego bydła. Po chwili znajdują krowę przekrojoną na pół. A właściwie jedną z jej połówek. Gdy się ściemnia, bohater ponownie wyrusza na spacer po pastwisku, tym razem sam. Wkrótce natyka się na duchy krów. Gdy zaczynają muczeć, zapala się nad nim mocny strumień światła. Sekundę później ląduje na pokładzie latającego spodka.

Jak to ujął edytor Hellboya, Scott Allie, Buster Oakley... to prawdopodobnie najdziwniejsza opowieść w całej dotychczasowej historii Piekielnego Chłopca. Jeśli chodzi o te jego przygody, które miałem okazję poznać, to faktycznie rzeczy bardziej popieprzonej wśród nich nie było. Mignola znowu wraca tu do tego, co zdaje się kochać najbardziej - do rasowej pulpy. A właściwie to do ultra-pulpy. Całość jest maksymalnie groteskowa, początkowo opiera się na do bólu komicznych dialogach, następnie na szybkiej,  naszpikowanej punktami zwrotnymi akcji. Stężenie (czarnego) humoru i absurdu szybko powoduje, iż komiks przypominać zaczyna  slapstickową komedię. Miejscami kojarzyło mi się to nawet bardziej z najostrzejszymi dokonaniami Erica Powella (The Goon!), niż samego Mignoli. Co oczywiście nie jest żadnym zarzutem. Buster Oakley... to dowód na niezwykłą elastyczność twórcy Hellboya. Na to, że jego wyobraźnia nie zna żadnych granic.

Za całą oprawę wizualną - od rysunków przez tusz i kolory aż po liternictwo - odpowiedzialny jest Kevin Nowlan, znany choćby z serii Superman vs. Aliens. Przyznam, że początkowo jego wyczyny nie za bardzo mi się tu podobały. Mało mroku, ładne kolory, "grzeczna kreska" - to mi do Hellboya pasowało jak pięść do nosa. Ale już po lekturze byłem zachwycony. To właśnie ten kreskówkowy styl okazuje się tym, co do charakteru tej właśnie historii pasuje najbardziej.

Tęsknicie za horrorami  i science fiction z lat 50., które straszyły Was w dzieciństwie? Buster Oakley Gets His Wish to pewnym sensie wehikuł czasu. Szalona rozrywka oferująca niemało (niekoniecznie zdrowego) śmiechu. Choć, jak na rzecz odpowiednio zaskakującą przystało, nie mogło skończyć się inaczej, niż nagłą zmianą tonacji. Ironia od zawsze była jedną z mocniejszych stron Mignoli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

anonimie, podpisz się