czwartek, 21 czerwca 2012

Druga Ziemia


Osobiście bardzo sobie cenię kino będące hybrydą utworów gatunkowych i artystycznych czy też kino, w którym gatunek jest jedynie środkiem, nie celem. Wpisywanie autorskich utworów w popularne konwencje daje twórcom duże pole do popisu. Ich dzieła bywają dzięki temu atrakcyjniejsze (elementy gatunku jako wabik dla szarego odbiorcy), często nieprzewidywalne i przy tym odświeżające skostniałe już formuły. Mike Cahill, reżyser i współscenarzysta Drugiej Ziemi, nie jest jednym z nich. 

Do lektury całego tekstu zapraszam na łamy Stopklatki

2 komentarze:

  1. Takie spostrzeżenie - w sumie dość oczywiste. Jest sporo prawdy w stwierdzeniu, że prawie każdy piszący o kinie ma swoją obsesję, pod którą podciąga kolejne filmy i ich interpretacje. W moim przypadku jest to oczywiście estetyka noir i towarzysząca jej perspektywa świata. U Ciebie - teraz to dopiero to widzę - przenikanie się gatunków, a może po prostu gatunki same w sobie. Piszesz o nich w co drugim tekście. :)

    PP

    OdpowiedzUsuń

anonimie, podpisz się