Jeśliby przeciwko najnowszemu filmowi Pete’a Travisa postawić na ringu Avengers i Mroczny Rycerz powstaje, pojedynek szybko zacząłby przypominać walki w stylu Tomasz Adamek vs. Andrzej Gołota. W przeciwieństwie do wspomnianych, największych zeszłorocznych hitów adaptacji komiksu, Dredd wyzbyty jest bowiem typowo hollywoodzkich ograniczeń, a tym samym zamiast głaskać po głowie – wali prosto w zęby.
„Prawo to ja.”
Nie mogło być inaczej, skoro za scenariusz odpowiedzialny jest zadeklarowany entuzjasta opowieści obrazkowych Alex Garland i skoro swój tekst konsultował on ze współtwórcą komiksu Johnem Wagnerem. Autor (znakomicie zekranizowanej przez Davida Cronenberga) Historii przemocy ponadto poprawiał napisane przez Garlanda dialogi, a te następnie trafiały jeszcze pod pióro Karla Urbana. Odtwórcy roli głównej, który do realizacji przygotowywał się w takim samym stopniu ćwicząc na siłowni, co pochłaniając w domu sterty komiksów. Rozumiał więc doskonale, dlaczego – w przeciwieństwie do Sylvestra Stallone’a – nie może w filmie ani na chwilę ściągnąć hełmu Sędziego. Wszak Dredd to czystej wody personifikacja prawa, a to, jak mówił niegdyś Wagner, nie ma przecież duszy.
Do lektury całego tekstu zapraszam na łamy Edycji Limitowanej.
O, o dziwo a ja chociaż lubię brutalne i mało ckliwe filmy, to nie zachwyciłem się dreddem absolutnie. Historia jest do bani, przebieg akcji również, fajne są jedynie spowolnione turbo brutalne sceny, które są tak brutalne że aż są [;]komiczne. Z filmów w budynku znacznie lepiej wypada nieśmiertelny DH. Mnie wcale nie dziwi, że film nie odniósł sukcesu kasowego.
OdpowiedzUsuńJa lubię filmy ze szczątkową fabułą, gdzie podstawą jest nie opowieść, lecz sposób opowiadania i atmosfera. No co zrobić?
OdpowiedzUsuńJa tam nic Ci nie karzę robić, jest pole do komcia, to sobie pykłem komcia , i tyle hehe.
OdpowiedzUsuńCzy wciąż można gdzieś przeczytać cały tekst? Link do Edycji Limitowanej nie działa.
OdpowiedzUsuńWygrzebię tekst i wrzucę cały.
OdpowiedzUsuńFajnie, dzięki!
OdpowiedzUsuńFilm świetny. Wreszcie doczekałem się niezłej rozpierduchy bez wplatanych moralitetów i ckliwych wątków. Jeśli taki będzie nowy Robocop, to wybaczę twórcom nawet ten nieszczęsny kostium.
OdpowiedzUsuń