wtorek, 2 listopada 2010

Człowiek pogryzł psa (reż. Andre Bonzel, Benoit Poelvoorde i Remy Belvaux, 1992)


A filmowiec pogryzł widza. Jeden z bardziej kontrowersyjnych filmów lat 90., w niektórych krajach zakazany, co niekoniecznie dziwi po jego obejrzeniu. Dziejący się w abstrakcyjnej rzeczywistości przypominającej świat Mechanicznej pomarańczy, obraz ten kapitalnie udaje kino dokumentalne. Skromna, składająca się z reżysera, operatora i dźwiękowca ekipa filmowa dokładnie rejestruje kolejne poczynania Bena będącego seryjnym mordercą, złodziejem i gwałcicielem. Pomiędzy dokonywaniem kolejnych pomysłowych napadów, opowiada on o swoim życiu, recytuje wiersze, odwiedza wernisaże i zapoznaje nas ze swoją kochającą rodzinką. Zidiociały snob i szpaner, który bezwzględną (i beztroską) przemoc czyni obiektem kultu. W przeciwieństwie jednak do Urodzonych morderców czy Funny Games, które z pewnością Człowiekiem... się w jakimś stopniu inspirowały, belgijski film jest nie do końca udaną satyrą. Bo jego autorzy okazują się niemal tak samo ślepi, jak wielbiciele ekranowej posoki, których tu wyśmiewają. Stawiając na usilne szokowanie drastycznością zdają się brnąć w ślepy zaułek, gdzie wieje hipokryzją i pretensjonalnością.




doprowadzenie staruszki do zawału pozwala bohaterowi zaoszczędzić kulę
Mimo swojego absurdalnego charakteru wizja młodych Belgów jest bardzo sugestywna, niemal namacalna. Ben, fenomenalnie zagrany przez komika Benoita Poelvoorde (będącego też jednym z trzech reżyserów filmu), jest równie groteskowy, co i prawdziwy. Wszechobecna ironia, trochę humoru oraz efekciarskie sekwencje parodiujące amerykańskie kino sensacyjne przez jakiś czas dają jeszcze widzowi pewien zdrowy dystans, ale szybko przekroczona zostaje pewna granica. Na dwóch płaszczyznach: fabularnej i merytorycznej. Oto bowiem filmowcy rejestrujący życie Bena dają się wciągnąć w jego makabryczne show. Od wspólnego niewinnego imprezowania, przez pomaganiu mu w pozbywaniu się ciał ofiar, po uczestnictwo w zbiorowym gwałcie. Na ironię zakrawa fakt, że dokumentalistów zagrali prawdziwi twórcy filmu, którzy brakiem jakiegokolwiek umiaru ukazali bezmyślność godną postaci, które odtwarzają. Ich intencje są bardzo czytelne (czasem nawet za bardzo), jednak nieświadomie celują tym filmem także w samych siebie. Bo ma to być krytyka kina epatującego przemocą, ale Człowiek... sam się takim obrazem staje. Zło jest tu wprawdzie jak najbardziej odpychające, ale nawał kolejnych brutalnych scen i ich nazbyt dokładne ukazywanie spycha przesłanie na margines, całą prowokację czyniąc niespodziewanie tanią. Nie pomaga usilnie dydaktyczne zakończenie, które tylko neutralizuje największą zaletę - świetne udawanie dokumentu. Film jest oparty na kapitalnym pomyśle, a i pełno tu bardzo ciekawych, głównie formalnie, zagrywek, dla których warto go zobaczyć. Szkoda tylko, że tak bardzo oryginalny i zaskakujący obraz okazuje się też serią samobójczych goli, jakie strzelają sobie twórcy.

33 komentarze:

  1. Miałeś tu pisac "O kinie szerzej w Polsce nieznanym" o_-. Btw jak byłem w podstawówce (gdzieś 4-5 klasa) to miałem plakat "Człowiek pogryzł psa" nad wyrem:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj tam, oj tam. Wyjątków nigdy dość.

    OdpowiedzUsuń
  3. widzę że oceniłęś go na 5 ... nie uważasz że to bardzo krzywdzące? To już z założenia bardzo "niefilmowy" film a to po części mu zarzucasz...


    Ja może jestem bezkrytyczny bo znam ten film od czasu gdy byłem bardzo niski , ale dla mnie to klasyka i znak pewnej epoki w kinie.


    Poza tym , argumenty które wymieniasz, dziwnie brzmią na palcach gościa który jest fanem Miike. U niego eskalacja przemocy dużo częściej wymyka się spod kontroli.

    Nie koniecznie szukał bym w Człowiek pogryzł psa jakiegoś manifestu i nie do końca byłbym pewien czy to miała byc "krytyka kina epatującego przemocą".

    Może po prostu za późno(za stary jestes juz;P) ten film oglądałeś i ani groteskowa fabuła ani forma cię nie ciekawi ...

    Ja mogę powiedzieć że jestem maniakalnym fanem tego filmu i pewnie dalej gdy będę po pijaku dzwonił domofonem będę mówił "Dzień dobry . Robimy film o samotności w blokach".

    ps bardziej mogę utożsamić się z groteskowym Remim niż z gupawym Tonnym z ckliwego pushera 2.

    OdpowiedzUsuń
  4. w każdym razie chciałem powiedzieć , że wiele temu filmowi można zarzucić , ale niekoniecznie czyni go to złym filmem zasługującym na niską ocene...

    OdpowiedzUsuń
  5. Pewno i krzywdząca ta piątka, ale nie uważam, by to był film zły, tylko spieprzony przez dosadność w imię jednej wielkiej prowokacji.

    Miike to inna bajka:>

    OdpowiedzUsuń
  6. Tam już nie pisze bo się usrają.

    "Wg ciebie niekompetencja polega na lubieniu filmów, które znacząco różnią się od pierwowzorów?"

    Nie. Przecie (chyba) chyba obaj najbardziej w kinie cenimy gości od właśnie takich adaptacji. żeby daleko nie szukac - Coenowie czy Has.

    Z komiksami jest inaczej. Te rzeczy, w kinie, są niszczone , trywializowane i sprowadzane do synonimu taniej rozrywki dla nie zbyt rozgarniętego pokolenia MTV.

    To bardzo krzywdzące. Nie chce żeby Wolverine postrzegano przez pryzmat filmowych X Manów i Genezy. Chce żeby go postrzegano przez pryzmat Weapon X i Meltdowna.


    "Za największy plus Mrocznego Rycerza uważam "fakt", że Ledger nie czytał komiksów i zagrał Jokera po swojemu."

    wg mnie to przeciętna rola rozdmuchana przez media. Nawet tobie się to udzieliło lol

    A film jest naprawdę daleki atmosfery batmana.


    "Nie cierpię komiksów na kompie, więc nie ściągam. "

    Pożyczę ci niedługo From Hell i wywiady z Moorem (będę miał kilka egzemplarzy - niedługo premiera) jak chcesz.

    OdpowiedzUsuń
  7. "Nie cierpię komiksów na kompie, więc nie ściągam. "

    ps kup se tani tablet jakis ;|...

    Ja dużo kupuje jak mogę, ale dużo też czytam na kompie... kładę monitor na taborecie koło wyra kładę się i jest super. Jak masz laptop to chyba jest w ogóle git.

    OdpowiedzUsuń
  8. A co do świni to chodziło mi że nie zrobię komuś na złość... nie było to personalne:|.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie chce cię denerwować, ale pokolenie MTV jest już po czterdziestce.

    A co do komiksów, pomimo pozorów są one trudniejsze do adaptowania niż książki, bo jak otwieracza komiks to od razu wiesz jak to powinno wyglądać, a z książką ile osób tyle wizji. I przesadzasz z tym brakiem dobrych adaptacji są ale zwykle komiksów nie superbohaterskich, taka "Historia przemocy", jedne z lepszych filmów Cronenberga od lat.

    Komiksy są ważne, ale bez przesady, choć np. film takiego Mikkego bez znajomości medium nie można wypełni zrozumieć.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. Może i niefortunnie użyłem, zmień pokolenie MTV na pokolenie Matrixa i kup pokroju Fajt Klabu (acz konkretnie chodzi o przeniesienie środków używanych przy teledyskach do kina)...

    "są ale zwykle komiksów nie superbohaterskich, taka "Historia przemocy""

    Jasne.Albo Old Boy.

    Nawet pytałem kiedyś marcina, po tym jak wystawił wysoką ocene, czy czytał Historie Przemocy(Nie czytał oczywiście). Ale te wyjątki nie zmienią faktu że taki Mroczny Rycerz, Watchmen czy Sin City to kupa. Siłą Old boya czy Historii przemocy jest to że są filmowe a nie komiksowe. Pisałem na temat tego że konwencja superbohaterska czy - o zgrozo- komiksowa w kinie to pomyłka. Kiedy czytam komiks nie myślę o nim jako o karykaturze rzeczywistości - a ten aspekt (przerysowanie) jest eskalowany w tych filmach.

    OdpowiedzUsuń
  12. A już miałem usuwać ten temat:)

    Ogólnie masz rację z tą trywializacją, takie Spajdermeny i Ixmeny to jest robienie gówna z mózgu. Ale na takie np. Sin City patrzę już zupełnie inaczej. Komiks hołdował kinu, a film hołduje komiksowi.

    Wiesz, Batman to mój komiksowy ulubieniec, miałem na jego punkcie pierdolca swego czasu. Co do atmosfery Mrocznego Rycerza, to się nie zgadzam, ale dlatego, że przecież setki różnych twórców się za Batka brało, to i historie skrajnie różne powstawały. Masz tam np. motywy żywcem wzięte z Zabójczego żartu, mi się Ledger właśnie z takim Jokerem koajrzył. Obaj wiemy, że to nie wszystko i że można było to lepiej zrobić, ale dla mnie to najbardziej batmanowy film po Powrocie Burtona.

    BTW lubisz te wersje burtonowskie?

    A podoba się Batman zbawia świat z 1966 roku ?:)

    Kiedy oglądam ekranizację literatury, to nie przejmuję się, że nie znam pierwowzoru, bo oceniam film jako osobny produkt. Podobnie z komiksami.

    "Kiedy czytam komiks nie myślę o nim jako o karykaturze rzeczywistości - a ten aspekt (przerysowanie) jest eskalowany w tych filmach."

    No to wreszcie rozumiem źródło Twojego bólu;) Ale to, że kiedy czytasz komiks, to tak o nim nie myślisz, nie znaczy przecież, że to taką karykaturą nie jest. Cronenberga, jak rozumiem, nie interesował komiks, tylko sama historia. Git, ale większość twórców chce oddać komiksowy charakter. Przeważnie się nie udaje, bo robi się "karykatura karykatury", ale nie przesadzajmy.

    Ciężka sprawa z komiksowymi adaptacjami, zgadzam się z j.m.

    OdpowiedzUsuń
  13. "nie znaczy przecież, że to taką karykaturą nie jest"

    Nie jest karykaturką. Jest środkiem wyrazu jak każdy inny. Odbijamy się w nim tak jak w filmie czy literaturze. Problemem ludzi którzy biorą się za ekranizacje(zarówno odbiorcy jak i twórcy) tego typu komiksów jest to, że często nie kumają tego z czym obcowali(jak np Eon który jawi mi się jako koles niekumający nawet gdzie tu jest toaleta, a przechwalający się "uginającymi się półkami" - jak by posiadanie miało w przypadku sztuki znaczenie. Nie chodzi o to by posiadać. Tylko o to by zrozumieć. ).

    W wielkim uproszczeniu - jasne jest że komiks (szczególnie ten super bohaterski) siłą rzeczy ma elementy wielu różnych nurtów w sztuce, od niemieckiego ekspresjonizmu(batman) po popart(łoczmen). To czyni go ekspresyjnym, czy przerysowanym. Ale dla czego nie może to być ekspresyjne i przerysowane jak filmy Tarantino czy Coenów? Oglądam takich Łoczmenów , i to jest dla mnie film co facet tak "Oł" robi i gra jak obsada Świata wg Bundych. To jest nienaturalne bo zamiast być kinem udaje komiks i staje się groteskowe. Do tego ci ludzie, pokroju Zyndera, nie wiele rozumieją i założę się że jako fan kina np postać Rorschacha odczytał byś inaczej niż ten debil, gdybyś tylko miał szanse odczytać ją zanim on narzucił ci swoją wizje .


    "A podoba się Batman zbawia świat z 1966 roku ?:)"

    Nie widziałem. Tzn kumam o co biega. Adam West itd


    "BTW lubisz te wersje burtonowskie?"

    Akceptuje dwójkę. Jest w niej trochę tego co chciałbym w batmanie porządnym zobaczyć. Pewnie się zdziwisz ale chciałbym zobaczyc Batmana Jeuneta a najlepiej Junet/Caro.

    Najbardziej lubię Mask of Phantasm (jak też jesteś fanem to polecam utrzymany w stylistyce "cartoon noir" - fajna nazwa;P - "Bastard Samurai" - chciałbym zobaczyc ekranizacje tego komiksu).

    "Masz tam np. motywy żywcem wzięte z Zabójczego żartu, mi się Ledger właśnie z takim Jokerem koajrzył."

    Nie jest takim Jockerem jak Jocker Moora. Jest tuptającym pedałkiem z masą gunów. To nie jest dobre aktorstwo. A zamiast atmosfery szalenstwa, oniryczności, postapokaliptycznych wesołych miasteczek, karłów z pejczami(zapędzam się) i groteski mamy sceny akcji z ciężarówkami, karabinami i chuj wie czym. Swoją drogą to nie jest wielki problem. Dość okrojona adaptacja komiksu , "batman red hood" jest w porównaniu do tego filmu rewelacyjna a batman się tam naparza z cyborgami jakimiś. Więc dlaczego jest rewelacyjna? Pomijając sceny akcji, batman ma tam dusze, ma rozterki, są ważne wątki z batamńskiej familiady (death in familly) , jest smutek ... Krótko mówiąc Batman jest batmanem a nie facetem w gumowym ubraniu.

    To co mówisz , jest jak mówienie "Lubię wołowinę, a;e dobrze że ta wołowina smakuje jak kurczak". To jest tylko pisanie po to żeby się bronic Marcin? Ja cię nie atakuje ja coś próbuje uzmysłowić...


    Ad Nolana i żeby było śmieszniej - Prestiż to dla mnie jeden z najlepszy "komiksowych"(w moim rozumieniu, tak jak bym chciał żeby - w tym przypadku-batman wyglądał) filmów... nie rozumiem dlaczego tak komiksowy nie mógł być Mroczny Rycerz? Dlaczego? Nie uważam też żeby wersja Nolana nei miała plusów, ale nie chodzi w tym momencie o obiektywizm - bo jak pisałem jako film sensacyjny to z 6 by u mnie miało. Ale tak jak mówię , to ze to film o Batmanie nei nadaje mu wartości... skąd więc taka wysoka ocena u ciebie?



    "Komiks hołdował kinu, a film hołduje komiksowi."

    wg mnie ten film obraża komiks. Dla mnie ten film wygląda jak Power Rangers.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  15. I czy w ogóle jest dla ciebie istotne co sam Moore myśli o tych ekranizacjach?

    "A już miałem usuwać ten temat:)"

    Jeśli nie życzysz sobie mojej obecności na tym blogu to zwijam się do swojej jaskini... Nietoperza ;P. Wystarczy powiedzieć jak Pan Arek "kocham pseudoartystyczne kino środka" Szpak

    OdpowiedzUsuń
  16. Miałem go usunąć, bo sobie wymyśliłem, że będą tu tylko recenzje filmów, które mi się bardzo spodobały. Nie bądź taki przewrażliwiony;p

    To co myśli Moore traktuje jako ciekawostkę. Istotną, ale nic więcej. Bo mam swój gust, a on ma swój.

    Jeunet i Caro by bardzo pasowali.

    Ja się nie bronię, ja też Ci coś próbuje uzmysłowić. Np. to, że dla mnie Sin City nie wygląda i nigdy wyglądać nie będzie jak Power Rangers. To najlepszy film Rodrigueza, a ta komiksowa karykaturalność jest tam na moje przezajebista.
    Z powodów "tu i tam" już opisanych. Trochę empatii, men.

    OdpowiedzUsuń
  17. Aaa w sprawie pożyczania komiksów - jestem naturalnie za. Tylko co, gdzie i jak?

    OdpowiedzUsuń
  18. A za rok zrobią animowane Year One... i jak nie ukroją wątku Gordona to będzie srogo, bo to idealna historia na Batmańską animacje - acz wolał bym oczywiście zobaczyć ją w wersji graficznej jaką znamy z TAS. No ale tak jak red hood też może być ...

    OdpowiedzUsuń
  19. "To co myśli Moore traktuje jako ciekawostkę. Istotną, ale nic więcej. Bo mam swój gust, a on ma swój."

    To jest człowiek któremu niszczą jego prace...

    OdpowiedzUsuń
  20. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  21. "To najlepszy film Rodrigueza, a ta komiksowa karykaturalność jest tam na moje przezajebista. "

    Widzisz. Czytając pierwszy raz Żółtego drania czułem metafizyczny lęk i myślałem że obcuje właśnie z arcydziełem. Myżlałem też o tym jak język komiksu można wykorzystać żeby opowiedzieć historie, wywołać emocje , jak używać tego medium po prostu... A ty czujesz tylko że ekranizacja jest "przezajebista" . No właśnie to problem o którym piałem u Arka, to szpanerski film, umniejszający medium jakim jest komiks.

    OdpowiedzUsuń
  22. Nie niszczą jego prac, bo ekranizacje nie są już jego. Sprzedał prawa i wsio.

    Pisząc "przezajebista" nie miałem na myśli "super fucking cool", ale że jest to film świetny.

    OdpowiedzUsuń
  23. On robi wszystko żeby zapobiec tym ekranizacją... Już DC go oszukało na tantiemach za komiksowy pierwowzór. Dlatego tez zajebał focha na przemysł komiksowy.

    OdpowiedzUsuń
  24. ps. Z tego co w polskich googlach piszą to te ochłapy co dostał to i tak oddał Gibbonsowi.

    OdpowiedzUsuń
  25. No to jaka ekranizacja komiksu jest waszym zdaniem najlepsza. Jest taka w ogóle, nie ma takiej, aż taki regres?

    OdpowiedzUsuń
  26. Ja mam problem z odpowiedzią. Bo te które mi się podobały bardzo widziałem zanim czytałem Komiks* więc ogólnie nie odpowiadam bo i nie umiem . Ale np Old Boy To jeden z moich ulubionych filmów po 2000 . Ghost World jest ciekawe bo Clowes, autor komiksu mocno zaangażował się w produkcje i pisał do niego scenariusz. Podobnie American Splendor gdzie sam Harvey Pekar jest Narratorem... Bardzo lubię Pekara swoją drogą i bardzo polecam ;).


    *zaprzestałem całkowicie tej praktyki bo jak widać na przykładzie Łoczmenów - potem to lasuje mózg.

    OdpowiedzUsuń
  27. a dobrej, aktorskiej ekranizacji superhero chyba nie jestem wstanie wymienic... Nawet Punishera nie umieją zrobić. Na ostatniegho się naprawdę napaliłem a wyszło kurwa jak zwykle.

    Dajcie kasę to ja zrobię Punishera.

    OdpowiedzUsuń
  28. Uogólniam ale dobre ekranizacje komiksu, to pewnie takie , w trakcie których nie myślisz że to na podstawie komiksu... i oczywiście masz pozytywne wrażenia.

    OdpowiedzUsuń
  29. Pamietam, ze dziwiłem się, ze Oldboy to na podst komiksu. Z drugiej strony to taka ekranizacja Spidermana, ale tego początkowego, kierowanego głównie do dzieciaków, to chyba żadna sztuka. A podobno Dylan Doga mają robić.

    OdpowiedzUsuń
  30. "A podobno Dylan Doga mają robić. "

    Oby nie wyszedł z tego zonk jak Constantine...

    Constantine to swoją drogą fantastyczny przykład. Z runu Hellblazera w którym w którym główny bohater większość czasu rzyga do kibla kawałkami własnych płuc, łazi po hospicjach albo chleje, zrobiono film familijny w konwencji fantasy ...

    OdpowiedzUsuń

anonimie, podpisz się