Point Blank to bardzo nietypowa mieszanka kina sensacyjnego i awangardy. Rzeczywistość miesza się ze snem, teraźniejszość z przeszłością, a kameralność z efektownością. Najważniejsza jest tu forma, z eksperymentalnym montażem na czele (jeśli nie wierzycie, to zobaczcie np. tę zabójczą sekwencję). Ale żeby nie było - forma ściśle związana jest z treścią. Świetnie wyreżyserowany przez początkującego wówczas Johna Boormana, jednego z najciekawszych twórców amerykańskich lat 60. i 70. (słusznie stawianego w jednym rzędzie obok Lumeta, Peckinpaha czy Scorsese), film wyraźnie śmierdzi fascynacją obrazami europejskimi. Zwłaszcza tymi spod znaku francuskiej Nowej Fali (formalne eksperymenty Godarda czy Resnais) i angielskich Młodych Gniewnych (jak równie szarżującego montażowo Johna Schlesingera). Nie będzie chyba przesadą stwierdzenie, że Point Blank to taka nonszalancka hybryda hollywoodzkiego gatunku i europejskiego artyzmu. Jak dla mnie bomba.
sobota, 13 listopada 2010
Galeryja #2: Zbieg z Alcatraz a.k.a. Point Blank
Point Blank to bardzo nietypowa mieszanka kina sensacyjnego i awangardy. Rzeczywistość miesza się ze snem, teraźniejszość z przeszłością, a kameralność z efektownością. Najważniejsza jest tu forma, z eksperymentalnym montażem na czele (jeśli nie wierzycie, to zobaczcie np. tę zabójczą sekwencję). Ale żeby nie było - forma ściśle związana jest z treścią. Świetnie wyreżyserowany przez początkującego wówczas Johna Boormana, jednego z najciekawszych twórców amerykańskich lat 60. i 70. (słusznie stawianego w jednym rzędzie obok Lumeta, Peckinpaha czy Scorsese), film wyraźnie śmierdzi fascynacją obrazami europejskimi. Zwłaszcza tymi spod znaku francuskiej Nowej Fali (formalne eksperymenty Godarda czy Resnais) i angielskich Młodych Gniewnych (jak równie szarżującego montażowo Johna Schlesingera). Nie będzie chyba przesadą stwierdzenie, że Point Blank to taka nonszalancka hybryda hollywoodzkiego gatunku i europejskiego artyzmu. Jak dla mnie bomba.
Etykiety:
galeryja,
John Boorman,
mini-recenzja
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ja mam zaklepany seans Pointu. a fragmencik mi się spodobał, mam skojarzenia z Królikiewiczem, tyle, że on ciut później zaczął. Ale to ta sama komódka.
OdpowiedzUsuńwidziałem Zbiega z Alcatraz, lecz zbyt dawno, by się ustosunkować do Twojej opinii
OdpowiedzUsuńnatomiast wspomnieć chciałem o innym filmie tego pana
o "Generale", który kilka lat temu zrobił na mnie strasznie pozytywne wrażenie (z naciskiem na pozytywne)
do tego wciągnął i oczarował
a z pozoru wyglądał zwyczajnie, leciał w tv o 20
chętnie bym sobie go odświeżył
Gdzieś na dniach go obejrzę na pewno. Ogólnie oglądam sobie filmy pana Boormana ostatnio, porządny twórca. Polecam też "Deliverance".
OdpowiedzUsuńJakie fajne skreślenie;)
OdpowiedzUsuńTaka moja sobotnia fanaberia !
OdpowiedzUsuńKuźwa, przypadkowo skasowałem twój komentarz ;| (poprawiałem swoją odpowiedź) Jak chcesz to wpisz jeszcze raz. W każdym razie. odpowiedziałem ci tak:
OdpowiedzUsuńKlasy?[drobne spoilery] No właśnie to jest raczej dobre rozrywkowe czytadło . Główne wątki opierają się o postać postaci dziwki i kolesia ze wsi który dzięki stypendium został palentologiem i który pnie się w wyższe sfery( a pnie się głównie dzięki kasie - swoją drogą dostaje cynk i wygrywa na wyścigach:) ... ale w ryj dalej umie dać (jako i jego bracia) i nawet gwarą nawija. Londyn jest sportretowany od samych nizin i nawet jak wydaje nam się że wkraczamy na salony to szybko zostajemy sprowadzeni z powrotem do parteru, walk szczurów i wszy łonowych:).
wg mnie Ritchie pasował by lepiej niż np Gilliam bo Gilliam już za bardzo groteskowy. I pasował by oczywiście do mojej imaginacji ze spłyconym wątkiem politycznym.