niedziela, 25 marca 2012

Burzliwe lata 60.


Mad Men to już od kilku lat jeden z filarów świata fabuł telewizyjnych. Nie ma dziś chyba kinomaniaka, także wśród niezainteresowanych małym ekranem, który by o tym serialu przynajmniej nie słyszał. Na 25 marca, dzień premiery jego piątego już sezonu, czekały miliony telewidzów oraz tabuny krytyków filmowych. Nie ma w tym nic dziwnego - to pozycja stylowa i nieprzewidywalna, pieczołowicie oddająca realia dawno minionej, ale ważnej dla naszych czasów epoki, wreszcie bardzo dopracowana warsztatowo, jako jedna z nielicznych cechująca się cokolwiek nowatorskim podejściem do wybranych reguł sztuki filmowej (z eksploracją narracyjnych możliwości medium na czele). Nic, tylko podziwiać.

Do lektury całego tekstu zapraszam na Stopklatkę.

8 komentarzy:

  1. To jest wspaniały serial. Aż się dziwię, że tak długo zwlekałem, by się za niego zabrać. Teraz nadrabiam dosyć szybko i jestem już w połowie 3 sezonu. Z tym porównaniem do Soprano trochę pomąciłeś, ale tekst ogólnie spoko, sprawnie napisany :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czemu pomąciłem?
      Który sezon się najbardziej podoba? Przyznam, że trzeci już mnie miejscami męczył, ale czwórka okazała się bardzo orzeźwiająca.

      Usuń
  2. Wydawało mi się trochę, że na siłę próbowałeś znaleźć punkty styczne. Wiadomo że Soprano to matka tych wszystkich ambitnych, mrocznych, epickich narracji serialowych, ale ja bym to może ugryzł inaczej.

    No ja patrzę na Mad Mena całościowo i ciężko mi wybrać najlepszy sezon. Mi się trzeci podoba tak samo jak inne. Czekam na 4, bo ponoć jest najlepszy. To tak jak z Soprano - nie da się wybrać bezpośrednio najlepszego sezonu, bo wszystkie są bardzo równe (na siłę bym wybrał 6). The Wire z kolei przegrywa w tej kategorii, bo 4 sezon jest zdecydowanie najlepszy. Tak czy siak, genialne seriale, na równi z najlepszymi filmami. Moje top 3 zresztą.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wziąłem to z jednego z wywiadów z Weinerem :) Mówił, że dewiza "tylko to, co najciekawsze" przyświecała Chase'owi przy każdym odcinku "Sopranos", co mu się bardzo spodobało i co natychmiast podchwycił do własnego projektu.

    W sumie racja - w końcu podstawą w tych prawdziwie nowoczesnych serialach jest niezwykle wyrównany poziom kolejnych sezonów. "The Wire" postrzegam jednak trochę inaczej - od początku planowaną całość. Coś jak jeden wielki film.

    OdpowiedzUsuń
  4. I jak wrażenia po pierwszym odcinku piątego sezonu?

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też tak postrzegam. Każdy sezon to jeden wielki film narracyjny. Dzieło doskonale pod każdym względem. Filmy mogą być jednak różnego poziomu - w przypadku The Wire są to nieduże różnice. Nie no, dewiza Chase'a jest jak najbardziej dobra i paralela z Soprano uzasadniona. Czepiam się szczegółów :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimie,
    Myślę, że początek nowego sezonu zasługuje na osobny wpis;) Gdzieś w najbliższym czasie.

    Kamil,
    Czepiaj się, czepiaj, na dobre mi to wyjdzie;) Daj znać jak Ci się spodoba sezon czwarty. Ja byłem nim bardzo zaskoczony, już od pierwszego odcinka.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dam ci znać :) W tym tygodniu powinienem go zacząć.

    OdpowiedzUsuń

anonimie, podpisz się