środa, 21 marca 2012

Wszyscy wygrywają


W najnowszym filmie Thomasa McCarthy'ego znowu nie ma nic odkrywczego, ale znowu też nie jest to mu potrzebne. Powiedzenie "Miłe złego początki" funkcjonuje tu na równi z "Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło", gdyż życie kolejnych przedstawianych nam postaci - oryginalnych i przeciętnych zarazem - to dobrze wszystkim znana sinusoida. Choć McCarthy oddaje sprawiedliwość wszystkim aspektom tak zwanej szarej rzeczywistości, największy nacisk kładzie na to, co sprawia, że ciągle chce nam się żyć. I pewnie można by mu zarzucać operowanie komunałami, gdyby nie odpowiednio skonstruowany scenariusz i bezpretensjonalna tonacja. 

Do lektury całego tekstu zapraszam na Stopklatkę.

3 komentarze:

  1. Pojawił się artykuł o twoim ulubieńcu Refnie, o tu: http://www.stopklatka.pl/wydarzenia/wydarzenie.asp?wi=86439
    Nie byłoby w tym nic ciekawego, gdyby nie sposób jego forma. Nie lubię takich artykułów, autor jest święcę przekonany, że wie wszystko lepiej od reżysera i czytelników, a także innych krytyków. Fatalny demaskatorki ton, a jednocześnie w każdym zdaniu autor ujawnia, że nie przygotował się za bardzo (nie które odniesienia niezbyt trafne, a przy niektórych wystarczyło by przeczytać kilka wywiadów lub artykułów). Czy tak trudno zgadnąć skąd pewne podobieństwo między "Drive", a "Amerykaninem"? Raczej nie, wystarczyło przeczytać (uważnie?) co inni pisali. Napisał to krytyk nie patrzący samemu w lustro. Dla mnie to takie łapu capu, a ty co sądzisz?

    Przy okazji pojawił się zwiastun nowego filmu Cronenberga, który jest inspirowany (wzorowany?) na zwiastunie do filmu "Drive": http://twitchfilm.com/news/2012/03/cronenberg-gets-his-freak-on-in-first-cosmopolis-teaser.php

    To jest dopiero ciekawe!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałem ten tekst i ciężko mi się z Tobą nie zgodzić. Jest okropny.

    Ciekawie się "Cosmopolis" zapowiada, Cronenberg zdaje się nagle wracać do korzeni. Tylko udział Pattisona niepokoi. Ale pewno - mam nadzieję - okaże się, że wcale nie taki zły ten aktor.

    OdpowiedzUsuń
  3. Na razie to 30 sekund filmu, ale Cronenberg nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Zastanawiam się jak sobie poradzi z prozą Dona DeLillo, to znakomity pisarz (możliwe, że przyszły noblista), ale jak na te chwile nie ma dobrej ekranizacji. Jak ta się uda może sięgną po niego inny znani reżyserzy. Mocno trzyma kciuki za ten film.

    OdpowiedzUsuń

anonimie, podpisz się