"Banlands" obejrzałam po raz pierwszy całkiem niedawno, na TCM. Film zrobił na mnie ogromne wrażenie. Malick niesamowicie opowiada tę historię, tworzy zupełnie nietuzinkowe postaci i ten klimat zapomnianych, preryjnych Stanów... Przypominają się filmy Cronenberga jeśli chodzi o ten zimny stosunek do przemocy.
Coś w tym jest... Polecam szczególnie kolejny film Malicka, gdzie przewodnie motywy "Badlands" zostały znacznie rozbudowane. Nie, żeby to były bliźniaczo podobne filmy, ale podstawy pozostają te same (tylko popkultura wymieniona została na Biblię, przez co...).
Film jest rewelacyjny i jej, jakie on miał poczucie humoru! Gdzie później uleciało? Żeby nie było, uważam Drzewo życia za cudowny bad trip (z dinozaurami!:) - ale ciekawie zestawić te dwa filmy, pierwszy i ostatni (nie widziałam nic więcej poza Cienką czerwoną wiele lat temu, nic wtedy nie zrozumiałam i chyba nawet zasnęłam;), pod względem tonu.
A właśnie, humor w tym filmie zabija;] Ja mam bardzo mieszane uczucia po "Drzewie życia". Bardziej mi się podobało, niż nie podobało, ale często czułem przesyt podczas seansu. Dinozaury były świetne.
Hm, mi się Drzewo życia mocno zbiło "w parę" z Melancholią, bo tu i tu perspektywa kosmiczna i rozmemłane wnętrze bohatera jednocześnie, tu i tu uniesienie, ale: chaos (von Trier) kontra "mam swoje miejsce w świecie" (Malick), kobiety w depresji kontra "chłopak z amerykańskiej prowincji", itd. (Swoją drogą, czy to jest ta sama ulica co w Badlands?:). Oczywiście to Melancholia jest moim kinem, ale nie sposób nie docenić siły, dzięki której na te dwie godziny Malick wkręcił mi swoją wizję świata. Niebiańskie dni na pewno kiedyś obejrzę.
"Banlands" obejrzałam po raz pierwszy całkiem niedawno, na TCM. Film zrobił na mnie ogromne wrażenie. Malick niesamowicie opowiada tę historię, tworzy zupełnie nietuzinkowe postaci i ten klimat zapomnianych, preryjnych Stanów... Przypominają się filmy Cronenberga jeśli chodzi o ten zimny stosunek do przemocy.
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest...
OdpowiedzUsuńPolecam szczególnie kolejny film Malicka, gdzie przewodnie motywy "Badlands" zostały znacznie rozbudowane. Nie, żeby to były bliźniaczo podobne filmy, ale podstawy pozostają te same (tylko popkultura wymieniona została na Biblię, przez co...).
Tak, filmografia Malicka co raz bardziej mnie fascynuje. Dziękuję, na pewno obejrzę!
OdpowiedzUsuńFilm jest rewelacyjny i jej, jakie on miał poczucie humoru! Gdzie później uleciało? Żeby nie było, uważam Drzewo życia za cudowny bad trip (z dinozaurami!:) - ale ciekawie zestawić te dwa filmy, pierwszy i ostatni (nie widziałam nic więcej poza Cienką czerwoną wiele lat temu, nic wtedy nie zrozumiałam i chyba nawet zasnęłam;), pod względem tonu.
OdpowiedzUsuńA właśnie, humor w tym filmie zabija;] Ja mam bardzo mieszane uczucia po "Drzewie życia". Bardziej mi się podobało, niż nie podobało, ale często czułem przesyt podczas seansu. Dinozaury były świetne.
OdpowiedzUsuńNie humorem, ale za to pewną lekkością cechują się niektóre sceny w "Niebiańskich dniach". Jakby co!
OdpowiedzUsuńHm, mi się Drzewo życia mocno zbiło "w parę" z Melancholią, bo tu i tu perspektywa kosmiczna i rozmemłane wnętrze bohatera jednocześnie, tu i tu uniesienie, ale: chaos (von Trier) kontra "mam swoje miejsce w świecie" (Malick), kobiety w depresji kontra "chłopak z amerykańskiej prowincji", itd. (Swoją drogą, czy to jest ta sama ulica co w Badlands?:). Oczywiście to Melancholia jest moim kinem, ale nie sposób nie docenić siły, dzięki której na te dwie godziny Malick wkręcił mi swoją wizję świata. Niebiańskie dni na pewno kiedyś obejrzę.
OdpowiedzUsuń