środa, 3 października 2012

Trzy recenzje ku przestrodze


Dziś, gdy najlepsze seriale telewizyjne dowodzą, iż przyszłość sztuki filmowej leży w rękach twórców małego ekranu, Partnerki jawią się jako produkcja co najmniej archaiczna. Swoją jakością przypomina bowiem tytuły sprzed dobrych kilkunastu lat. I bynajmniej nie te z nich, które zwiastowały telewizyjną rewolucję. 




Nieco tandetnie brzmiący tytuł serialu okazuje się całkiem dobrze oddawać jego charakter. A przecież jego pierwsza - niewydana dotąd w Polsce - odsłona stała na wcale przyzwoitym poziomie. Twórcy dowodzili tam, że w prostocie tkwi siła, o ile tylko podparta jest odpowiednią kreatywnością. W luźnej kontynuacji adaptacji powieści Chrisa Ryana nie ma już jednak śladu po zaskakująco dopracowanej dramaturgii, która czyniła Kontrę pozycją prawdziwie udaną. W drugim sezonie (choć w Polsce, wzorem USA, określonym jako pierwszy) najważniejsza jest sama efektowność. 



(...) Przy tych wszystkich mankamentach przedstawiona nam historia opowiedziana jest jednak na tyle subtelnie, iż film, wbrew pozorom, nie odrzuca widza gustującego w zgoła odmiennym rodzaju kina. Gorzej z samym głównym bohaterem, postacią przesadnie pozytywną, a przede wszystkim z odtwarzającym go Efronem. Przy ocenie jego gry ciężko oprzeć się pokusie złośliwości. Wszak bardziej od człowieka przypomina on raczej postać w stylu Pinokia. Tyle że jego nos pozostaje ciągle takich samych rozmiarów. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

anonimie, podpisz się