środa, 4 stycznia 2012

Galeryja #9: Stanley Kubrick fotki pstryka


Nastoletni Kubrick nie cierpiał szkoły, ale podczas regularnych wagarów zamiast na przykład upijać z innymi młodymi buntownikami wolał włóczyć się po mieście i robić zdjęcia. Dużo zdjęć. W wieku 17 lat jedno z nich udało mu się sprzedać magazynowi "Look" i w ten oto sposób stał się najmłodszym fotoreporterem pracującym dla tejże redakcji (najmłodszym w całej jej dotychczasowej historii). Był rok 1945, a przed przyszłym mistrzem kina jeszcze 5 lat pracy w tym zawodzie (niedziwne, że jego pierwsze filmy były akurat dokumentami). Od niedawna część jego zdjęć można kupić - lub po prostu obejrzeć - na tej stronie, o czym dowiedziałem się dzięki temu portalowi. Przyznam, że niektóre z nich wydają mi się bardzo "zwyczajne" (magia nazwiska?), ale większość to bardzo stylowe, ciekawie skomponowane fotografie. Poniżej wrzucam te z nich, które spodobały mi się najbardziej. Kliknij, aby zobaczyć w większym rozmiarze.

8 komentarzy:

  1. Świetne zdjęcia, codzienne-niecodzienne. Pomyśleć, że to była rzeczywistość, teraz różni filmowcy trudzą się, żeby to odtworzyć. Kojarzą mi się z pracami kilku innych fotografów.

    Acha, widziałem "Ex-Drummer", macano rzecz, może cie to zdziwi, ale niesamowicie mi się kojarzy z "Viridianą", zwłaszcza jej drugą połową.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny był z niego obserwator.

    A no zdziwiłem się. Skąd te skojarzenia?

    OdpowiedzUsuń
  3. Z takim odbrązawianiem postawy świętego u B., a w "Ex-Drummer" osoby pisarza. Bohaterka postępuje jak święta, ale jej działania niczego nie zmieniają, za ten brak zmiany paradoksalnie ją samą zmienia. Wraca do przytulnego życia burżuazyjnego, w "Ex-Drummer" też jest ten podział klasowy bogaci-biedni (dawno nie widziałem współczesnego filmu europejskiego o podziałach kasowych). Pisarz schodzi do biedaków, widzi w nich ciekawy materiał na prozę. I co? I nic. Więc sam kreuje rzeczywistość, a samych punkowców zaczyna z czasem nienawidzić. Zresztą pamiętasz finał. Więcej każdy z punków, jest taki sam jak go poznaliśmy na samym początku (stąd rozczarowanie nimi), to pisarz się zmienia, a raczej nasze zdanie o nim (jak dla mnie to był wredny buc) oraz do samego pisarstwa.

    Najbardziej skojarzyło mi się to rozczarowanie pierwotnym wyobrażeniem o którejś postaw.

    OdpowiedzUsuń
  4. Faktycznie są podobieństwa. Celne, drogi panie, celne!

    Mi się bardzo podobało to, że film szedł w zupełnie inna stronę niż się tego spodziewałem. Myślałem, że będzie klasyczna przemiana bohatera (pisarza), a tu dupa. W zasadzie można by też ciekawie zestawić "Ex Drummera" z "Nazarinem" (choć główni bohaterowie zgoła odmienni), do którego "Viridiana" jest, powiedzmy, suplementem.

    OdpowiedzUsuń
  5. "Nazarin" to chyba trochę inne kino, tak treściowo jak i pod względem realizacji.

    Trochę niżej rozgorzała dyskusja o filmach Triera. Dodam, że on jest osobą bardzo mocno zapatrzoną w twórczość Bunuela, jego "Manderlay" to jego przeróbka "Viridiany". Zresztą obaj reżyserzy korzystali z filozofii sadycznej.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja bym powiedział, że "Viridiana" to tematyczna kontynuacja "Nazarina". Różnica - poza kompletnie inną formą - polega na tym, że przy całej swojej prostocie "Nazarin" cechuje się niejednoznaczną oceną postępowania bohatera (przegrał czy wygrał?), podczas gdy "Viridiana" stawia kropkę nad i. No i tytułowy ksiądz jednak nie ugiął się, a jednak tak samo nic nie zmienił.

    Nie widziałem "Manderlay".

    OdpowiedzUsuń
  7. Pewnie masz racje, dawno widziałem "Nazarin". Dla mnie największą różnicą było to, że ksiądz był i pozostał świętym, ale nikt tego nie zauważył, może poza widzami. Viridiana wszystko robiła (może nieświadomie) na pokaz, jej postępowanie było komentowane, działania księdza nie.

    Polecam "Manderlay", choć wielu się nie podoba, nawet fanom reżysera. Do tej pory żałuje, że nie powstała ostania część trylogii. Z opisu zapowiadała się bardzo obiecująco, może jednak do scenariusza wróci, przecież go już napisał.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ach uwielbiam Kubricka. Cudowny wpis

    OdpowiedzUsuń

anonimie, podpisz się