środa, 1 lutego 2012
Kieł
W Widmie wolności, jednym z najciekawszych europejskich filmów lat 70., reżyser i scenarzysta Luis Bunuel przedstawiał rzeczywistość całkowicie na opak. Grono burżujskich przyjaciół zasiada wspólnie przy stole, lecz zamiast krzeseł znajdują się przy nim sedesy. Wypróżniają się w trakcie kulturalnej rozmowy. Po chwili jedna z postaci wstaje, przeprasza towarzystwo i udaje się do toalety, gdzie siada na krześle i zaczyna jeść kolację. W innej sekwencji filmu poznajemy mężczyznę, który ze strzelbą w ręce udaje się na dach budynku w centrum miasta. Wybija kolejnych przechodniów, zostaje zatrzymany przez policję, następnie skazany przez sąd na śmierć. Jego reakcja? Radość. Ludzie biją brawa, gratulują mu, proszą o autografy.
Do lektury całego tekstu zapraszam na Stopklatkę.
Etykiety:
Luis Bunuel,
Michael Haneke,
Piotr Szulkin,
recenzja
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
anonimie, podpisz się